wtorek, 31 maja 2016

#jeden.



Kilkanaście miesięcy później...
  Twoje życie nie jest do końca tym, o którym zawsze marzyłaś. Nie zwiedzasz świata. Zostałaś na miejscowym wydziale college'u, choć miałaś okazję by wyrwać się z rodzinnego miasta. Nie masz wspaniałych relacji z rodziną. Matka odnosi się do ciebie z dystansem i nie pozwala mówić do siebie po imieniu, twierdząc, że to ją postarza. Z ojcem od dawna nie miałaś kontaktu, po rozwodzie wyjechał do Kanady i układał sobie życie z nową rodziną. Twoi najlepsi przyjaciele żyli w innych światach, tylko od czasu do czasu przyjeżdżając w odwiedziny. Gdyby nie poznana na uczelni Stephanie, byłabyś kompletnie samotna. Choć czasem pomimo jej obecności, tak właśnie się czułaś. Nie widywałyście się codziennie, obydwie poza uczelnią miałyście obowiązki takie jak praca dorobkowa. Oczywiście nie narzekałaś, byli ludzie na świecie, którzy trafili na o wiele gorsze rozdanie życiowych kart. Jednak czasem ta wszechogarniająca cię wewnętrzna pustka, naprawdę cię dobijała. Mimo to musiałaś się uśmiechać do klientów pytając ich o ich zamówienie, a w domu opanowywała cię przeraźliwa cisza i  dochodzące sporadycznie dźwięki z sąsiedztwa. 
 -Czy mogę panią prosić?-słyszysz męski głos
 -Tak, już...-urywasz w chwili, w której zauważasz- O mój Boże, Thomas!-niemal piszczysz z zachwytu dostrzegając swojego przyjaciela
 -Udusisz mnie.-śmieje się
 -Tak rzadko cię widuję, że nie zaszkodziłoby ci.-odpowiadasz żartobliwie 
 -Hej, byłem ostatnio w domu dwa miesiące temu, to nie tak dawno.
 -To całe wieki.-odpowiadasz mu z przekąsem
 -Tedd był?
 -Chyba jakieś dwa tygodnie temu.-zastanawiasz się- Czemu pytasz?
 -Tak, po prostu.-uśmiecha się
 -Coś wiesz i nie chcesz mi powiedzieć?-mierzysz go wzrokiem
 -O której kończysz?-stara się zmienić temat
 -Za półtorej godziny.-mówisz- Ale wiesz, że mnie tak łatwo nie zbyjesz?
 -Mam tego świadomość.-kiwa głową
 -Nie masz jakiejś stęsknionej rodziny, którą pragniesz zobaczyć?-marszczysz brwi 
 -A masz mnie już dość?-śmieje się
 -Nie do końca, ale myślę, że twoi rodzice albo Jaimie chcieliby spędzić z tobą trochę czasu.
 -Widziałem się już z nimi, z resztą ty też jesteś dla mnie jak rodzina, więc się nie buntuj i nie patrz na mnie krzywo tylko idź pracuj, a potem idziemy... na spacer.-uśmiecha się szeroko.
Następne dziewięćdziesiąt minut minęło dość szybko. Jak na złość w lokalu pojawiła się cała masa ludzi, spragnionych domowych posiłków czy rozmowy w zatłoczonym lokalu. Oczywiście w czasie manewrowania między stolikami, kilkukrotnie przyłapałaś swojego wspaniałego przyjaciela na podśmiewaniu się z twojej osoby taszczącej po kilkanaście talerzy niczym żongler. Po zakończonej zmianie nie miałaś, co prawda ochoty na szwendanie się po mieście, ale czy mogłaś mu odmówić? No właśnie. I tym sposobem wylądowaliście na waszych huśtawkach na których bawiliście się niegdyś w dzieciństwie, zajadając się orzechami w karmelu. 
 -Co u Tedd'a?-pyta
 -Przeszedł testy do Navy Seals i prawdopodobnie wyślą go w przyszłym miesiącu na misję do Afganistanu.-odpowiadasz- Zaraz, ale przecież wy ponoć macie ze sobą kontakt?-spoglądasz na niego
 -No w zasadzie tak.-odpowiada dość niemrawo
 -Thomas.-mówisz stanowczo- O co chodzi? Przecież widzę, że coś jest nie tak.
 -Cóż, ostatnio trochę się pokłóciliśmy.
 -O co?-dopytujesz
 -Dość przyziemne sprawy.
 -Do rzeczy.-ciągniesz
 -No w sumie o ciebie.-wprawia w ruch huśtawkę
 -Wy naprawdę nie macie się o co kłócić?-krzywisz się
 -To już nie moja wina, że on sobie coś ubzdurał.-boczy się
 -Nie zachowuj się jak wyrośnięte dziecko, tylko mi powiedz o co dokładnie chodzi. 
 -Najpierw cię o coś zapytam. Czy ty.. czujesz do któregoś z nas, coś więcej niż przyjaźń?-pyta niepewnie spoglądając w twoim kierunku
 -Hmmm obydwaj jesteście dla mnie okropnie ważni i można powiedzieć, że was kocham, ale szczerze mówiąc jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad odróżnieniem tych uczuć.-ściągasz brwi
 -Bo jakby Tedd ma chyba względem ciebie jakieś poważniejsze plany.
 -Słucham?-mówisz w szoku
 -Zaczął mnie wypytywać czy z mojej strony to tylko przyjaźń, zaczął mi insynuować jakie niestworzone rzeczy i od słowa, do słowa się pokłóciliśmy.-wzdycha
 -Więc jak jest naprawdę?-patrzysz na niego
 -Cóż, jesteś dla mnie bardzo ważna, ale no jak... siostra, rozumiesz?-pyta, a ty kiwasz jedynie głową na znak zrozumienia. Zastanawiałaś się, dlaczego tak naprawdę nigdy na to nie wpadłaś. Czy to możliwe, że jednego z nich naprawdę kochałaś? Bo uczucia jakimi ich darzyłaś, była niewątpliwie inne, ale raczej sądziłaś, że wynikało to z rozbieżnych charakterów tych dwóch. 
 -Kiedy wyjeżdżasz?-pytasz kiedy odprowadza cię do domu
 -Jutro rano.
 -I znowu zobaczymy się za kilka miesięcy, hm?
 -Niestety, to mogą być długie miesiące.-odpowiada nieco zagadkowo- Zaczynają się rozgrywki.-prostuje
 -Będę strasznie tęsknić.-mówisz zupełnie szczerze, po czym przytulasz się do niego
 -Ja też Phi.-mówi zdrobniale- Zawsze może wpaść do Chicago. 
 -Przemyślę to.-odpowiadasz z uśmiechem po czym się żegnacie. 
  Przez pół nocy nie potrafiłaś zasnąć. Wciąż zastanawiasz się nad tym, co usłyszałaś od Thomasa. W twojej głowie przez te informacje, panował kompletny mętlik i chaos. W ciągu dnia nie było lepiej. Nie potrafiłaś skupić się na wykładach. Byłaś okropnie rozkojarzona. Z tego też powodu Stephanie zarządziła ucieczkę z zajęć i wypad na świeże powietrze. Może i nie znałyście się długo, ale dość szybko potrafiła rozszyfrować myśli jakie chodziły po twojej głowie. 
 -No to mów, co się dzieje w tej twojej główce, bo nigdy cię nie widziałam takiej nierozgarniętej.
 -Widziałam się wczoraj z Thomasem i powiedział mi coś, co mnie kompletnie zbiło z tropu.-krzywisz się
 -Niech zgadnę, zakochał się w tobie?
 -On nie, ale chyba Tedd.-wzdychasz- Pokłócili się o mnie.
 -Bo ewidentnie obydwaj są w tobie zabujani.
 -Nie sądzę.-kręcisz głową
 -To tylko i aż faceci, ich myśli nie są tak skomplikowane jak nasze.-odpowiada- A jak jest z tobą, Sophie?
 -Co ma być?-mrużysz oczy
 -Kochasz ich?
 -W jakiś sposób na pewno.
 -Ale nie wiesz, którego na jaki, hm? I to cię dręczy?-dopytujesz
 -Poniekąd.-krzywisz się, uciekając wzrokiem
 -Cóż, ja ci tego nie powiem, bo tak dokładnie nie wiem co i jak, ale chyba bym wybrała Tedd'a. 
 -Co za różnica, obydwaj są daleko, a ich zawody wiążą się z podróżowaniem.-wzruszasz ramionami
 -Taka, że teraz między waszą trójką nic nie będzie już takie, jakie było. Wiesz to.-mówi patrząc na ciebie- Albo wszyscy zwariujecie, albo ten wybór dokona się sam i będziecie jakoś egzystować, z tym, że któremuś z nich na pewno złamiesz serce.
 -Nie mów tak.-zakrywasz twarz dłońmi
 -Takie są fakty.-wzrusza ramionami- Którego byś nie wzięła, będziesz mieć przystojnego przyjaciela,-chichocze
 -Marne pocieszenie, wiesz?
 -Kochana, od tego są przyjaciółki, tak?-śmieje się- Na razie nic nie rób. Niech ta sytuacja się sama rozwinie.
  Tak też zrobiłaś. Nie robiłaś z tym zupełnie nic, chociaż momentami własne myśli zjadały cię od środka. Wciąż utrzymywałaś z nimi kontakt, choć nie możesz powiedzieć by był on bez zmian. Thomas się trochę zdystansował, natomiast Tedd dość nadgorliwie starał się z tobą rozmawiać. Nie byłaś może zaskoczona tym obrotem sytuacji, jednak bolało cię, że między waszą trójką nie jest już tak, jak dawniej. Stephanie miała prawdopodobnie rację z tym, że ta przyjaźń uległa bezpowrotnym zmianom. Z resztą nie tylko z tym. Chociaż ty nie odpuszczałaś Thomasowi i niemal bombardowałaś go co jakiś czas rozmową, czy wiadomością, to znaczną inicjatywę przejął ten drugi. Zdecydowanie smaczku atmosferze dodał fakt, iż Tedd wrócił na kilkanaście tygodni do domu, bo tuż przed wyjazdem na pierwszą misję, doznał kontuzji barku. Tym sposobem zabierał twoją każdą wolną minutę. Wychodził niemal z siebie, by wypełnić kilkumiesięczną tęsknotę za przyjaciółmi. Choć doskonale widziałaś w jego oczach fakt, iż nie było to postępowanie czysto przyjacielskie, to nie powstrzymywałaś go. Chwytałaś chwilę. Jeśli rzeczywiście coś miało być, bądź było między waszą dwójką, to musiałaś zezwolić temu uczuciu na rozwój. Nawet jeśli z drugiej strony krajało ci się serce, bo oddalało cię to od Thomasa i niszczyło waszą przyjaźń. Wydawało ci się, że to było silniejsze. 
 -Nie wracasz do armii?-zastanawiasz się
 -Pytanie retoryczne?-śmieje się- Oczywiście, że wracam, odpadłem tuż przed pierwszą misją zagraniczną, więc nie odpuszczę. 
 -Więc ile jeszcze zamierzasz siedzieć na tyłku i nic nie robić?
 -Został mi miesiąc rehabilitacji.-odpowiada ze spokojem- Masz dość towarzystwa?
 -Skądże, czuje się zaszczycona, że chociaż jeden z was poświęca mi uwagę.
 -Przejdzie mu.-kiwa głową- Po prostu powiedziałem mu kilka słów za dużo, czego żałuję.
 -A co jeśli..-zagryzasz wargę
 -Jesteś dla niego jak rodzina, ale to Thomas. Non stop kręcą się wokół niego jakieś dziewczyny. Sam przecież powiedział, że teraz nie ma czasu bo mają mistrzostwa.
 -Martwię się o niego.-krzywisz się
 -W takim razie sprawdźmy, co u niego.
  Nie musiał dwukrotnie powtarzać. Nie minęła chwila, jak byliście w drodze do Chicago, a dokładniej na uniwersytet Loyola, gdzie mecz rozgrywać miała miejscowa drużyna. Naprawdę ekscytowała cię atmosfera jaka panowała na hali. Może twojemu towarzyszowi się aż tak bardzo nie udzieliła, ale obydwoje dopingowaliście swojego przyjaciela. Pomeczowa konfrontacja przebiegła o dziwo dość spokojnie. Przez chwilę poczułaś się jak za dawnych czasów. Jak mała dziewczynka, pośród swoich dwóch rycerzy, śmiejąca się do rozpuku przez ich żarty. 
 -Chcę żebyś była szczęśliwa Phi.-mówi cicho kiedy się żegnacie- Żebyście obydwoje byli.
 -Wiem.-odpowiadasz równie cicho
 -Więc nie przejmuj się mną, ja mam teraz dużo na głowie, ale to nie znaczy, że nie myślę o tobie, czy o nim. Jakiej decyzji byście nie podjęli, to będę się cieszył razem z wami.-mówi spoglądając na ciebie- Naprawdę.
 -Jesteś cudowny.-uśmiechasz się po czym ściskasz go raz jeszcze. 
  Może nie byłaś przekonana, co do słuszności swoich wyborów, ale wiedziałaś jedno. Nie stracisz go, ani żadnego z nich. Nie było takiej możliwości.


~*~
Przepraszam na wstępie, że kazałam Wam aż tyle czekać, potrzebowałam resetu. Dosłownie. Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo ciężkie i pracowite, więc przewietrzyłam umysł i jestem gotowa do wszelkiego działania.
Pierwszy epizod, trochę się dowiadujecie o głównej bohaterce, troszkę o całej trójce.
Ocenę pozostawiam Wam. Za błędy przepraszam, sprawdzanie na tablecie jest dość czasochłonne i problematyczne :P
Ściskam,
wingspiker.

niedziela, 15 maja 2016

Zwiastun.


  Kiedy człowiek ma siedem lat, żyje beztrosko i ślepo goni za dziecięcymi marzeniami. Pragnie sięgnąć gwiazd i dotrzeć do Nibylandii. W przerwach od realizacji tych karkołomnych planów, wtula się wieczorami w matczyne ramiona, szukając ciepła i bezpieczeństwa. Zaś od poranka, powraca do łapania chwil i ścigania dziecięcych ideałów. Wtedy też z reguły zawiera się pierwsze poważne przyjaźnie i przeżywa drobne zauroczenia. Choć tak naprawdę siedmiolatek nie ma wielkiego pojęcia o świecie, jaki go otacza, to zdolny jest do wielu rzeczy. Nie tylko do bycia łobuzem i urwisem. Dziecko jest zdolne do obdarowywania drugiego człowiek szczerym i bezwarunkowym uczuciem. Tak było też w przypadku waszej trójki. Ona- niska, brunetka z dwoma warkoczami na głowie i różową sukienką. Radosna, pogodna i przyjacielska. Oni- dwóch wyrośniętych i różnych jak woda i ogień chłopców. Jeden niezbyt rozgarnięty, roztrzepany i kochający kłopoty. Drugi spokojny, uprzejmy i cierpliwy. Na pierwszy rzut oka nasuwa się pytanie, czy istnieje możliwość by tak różne charaktery się połączyły i tworzyły nierozerwalną całość? Istnieje. W chwili, w której ich drogi się skrzyżowały, nie chciały się potem rozejść. Trwały wspólnie latami, choć było wiele okazji ku temu, by odmienić losy i zmienić bieg ich wspólnej drogi życiowej. Wiele rzeczy się zmieniało. Zmieniało się otoczenie. Zmieniały się przeszkody. Zmieniały się czasy. Zmieniali się także oni, ale pewne przyzwyczajenia pozostały. Tak samo jak ich przyjaźń. Choć w pewnym sensie i ona, uległa pewnym modyfikacjom. Nie była to już tylko przyjaźń, ale przecież nie warto było ryzykować, prawda?
 -Tyle lat już minęło, a wasze zabawy wciąż się nie zmieniły.-zauważasz podkulając nogi i spoglądając przy tym na mocującego się z butelką wina Thomasa
 -Nie bawiłem się nigdy butelką z winem.-marszczy brwi, po czym uśmiecha się do ciebie rozbrajająco
 -Wiesz, że nie to mam na myśli.-przewracasz oczami
 -Znowu marudzisz?-wtrąca się Tedd
 -A mam być szczęśliwa? Obydwaj wyjeżdżacie.-ściągasz usta w podkówkę
 -Daj spokój Sophie, przecież nie wyjeżdżamy na koniec świata.-śmieje się
 -Na razie.-podkreślasz
 -Chicago nie jest tak daleko, ale Springfield to w sumie dłuższa pielgrzymka.-zauważa Thomas
 -Przecież to nie stypa, po co te smęty? Tyle lat ze sobą wytrzymaliśmy, że rozłąką nic nam nie zrobi.-oburza się Tedd, po czym przejmuje dowodzenie nad całym spotkaniem. Starałaś się uśmiechać, ale nie potrafiłaś nic poradzić na to, że bolało cię to, że niedługo ci dwa faceci znikną z twojego otoczenia. Byli dla ciebie niemal najważniejszymi osobami w życiu i za nic w świecie nie potrafiłaś sobie wyobrazić najbliższych tygodni po ich wyjeździe. Ale czy mogłaś ich zatrzymywać? Chciałaś żeby byli szczęśliwi i podążali za dziecięcymi marzeniami. Zależało ci na nich, choć nie do końca potrafiłaś zdefiniować zakres tego uczucia. Być może dlatego tak bardzo to przeżywałaś. Nie wiedziałaś jak sobie bez nich poradzisz, ale nie mówiłaś im tego. Bo gdy tylko widziałaś ogniki w ich oczach na słowa klucze, miękłaś. Nie mogłaś zniszczyć marzeń o zostaniu żołnierzem, czy zawodowym sportowcem. Mogłaś tylko pogodzić się z owym stanem rzeczy i po prostu czekać, aż któregoś dnia powrócą do twojego życia. Nie na tydzień, czy dwa. Na zawsze, tak jak kiedyś. Mogłaś po prostu czekać, aż mężczyźni twojego życia, któregoś dnia powrócą z dalekiej podróży. Być może odmienieni i szczęśliwi u czyjegoś boku. Ale łudziłaś się, że wrócą...

~*~
6 miesięcy i 16 dni.
Tyle właśnie mnie tutaj nie było. Tyle czasu nic nie publikowałam. Sama tak naprawdę nie jestem pewna kiedy ten czas upłynął. Nie wiem też czy wciąż potrafię pisać i czy ktokolwiek będzie chciał czytać, ale do odważnych świat należy.
 Minęło sporo czasu od kiedy ostatni raz cokolwiek pisałam, więc wybaczcie mi błędy. Muszę na nowo wdrożyć się w ten świat. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę.
Będzie emocjonalnie. 

Specjalne podziękowania dla Joan i lukrecji ♥

PS. wpisujcie się do zakładki "spam", będzie mi łatwiej :)


piątek, 13 maja 2016

Wstęp.

Wiem, że pierwszy miał być blog z Julienem, ale za nic nie potrafię tam pisać. Napisałam kilka rozdziałów, po czym nastąpiła jedna, wielka niemoc. Czarna dziura zamiast mózgu. Może z czasem się przełamię, jednak tymczasowo zawieszam jego start. Nic na siłę, zwłaszcza, że nie było mnie tutaj bardzo długo, a nie chciałabym go zacząć i zawieszać publikacji. Dlatego dość niespodziewanie ruszamy najpierw tutaj. Nie wiem, co z tego wyniknie. Jednak mogę Was zapewnić, że postaram się o to, co na poprzednich blogach: czyli emocjonalny roallercoaster. Do zobaczenia między 14, a 18 maja, bo wtedy prawdopodobnie ukaże się prolog :)