piątek, 8 lipca 2016

#sześć.


  Od sześciu dni panował dla ciebie zmrok. Słońce zaszło dokładnie o czwartej dwanaście w środę. Od tamtej pory niemal nie żyłaś. Nie funkcjonowałaś. Leżałaś jedynie na łóżku, tępo wpatrując się w sufit. Wylewałaś przy tym całe morze łez, byłaś okropnie zmęczona. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. To było dla ciebie zbyt wiele. Za nic w świecie nie potrafiłaś sobie z tym poradzić. Płakałaś jak mała dziewczynka, wciąż nie potrafiąc zrozumieć dlaczego właśnie. Dlaczego musiał odejść? To cię kompletnie zabiło. Bo tak właśnie się czułaś. Martwa i pusta w środku. Życie straciło dla ciebie sens. Nie obchodziła cię Carol starająca się być miłą, czy Stephanie, która wróciła wcześniej z wakacji żeby tylko być przy tobie. Kompletnie zamknęłaś się w sobie.
 -Kurwa.-wzdychasz tylko na dźwięk jego imienia, chociaż normalnie byłabyś co najmniej zszokowana bo przez piętnaście lat waszej przyjaźni, nie usłyszałaś z jego ust ani jednego przekleństwa. Był jedyną osobą, której obecność w tym momencie byłaś w stanie znieść. Pewnie dlatego, że dotyczyło to was w takim samym stopniu. Tak samo to was poturbowało emocjonalnie. Chociaż może Thomas nie płakał na zawołanie jak ty, bo przecież mimo wszystko był facetem, ale pierwszy raz w życiu widziałaś łzy w jego oczach. Pierwszy raz w życiu widziałaś jak ronił słoną łzę.
 -Sophie.-wypowiada miękko, kiedy niespodziewanie stajesz w progu salonu, w którym przebywał razem ze Stephanie. Nie potrafiłaś spojrzeć w jej kierunku. W jej wzroku było zbyt wiele współczucia i bólu. A to z kolei doprowadzało cię do płaczu, a twój zapas łez, wydawał się być na wyczerpaniu.
 -Byłeś u jego rodziców?-pytasz cicho, bojąc się, że za chwilę się rozkleisz. Wzdycha cicho i przymyka powieki. Kiwa nieznacznie głową, po czym podchodzi bliżej ciebie. Opiera czoło o twoje.
 -Nie było szans żeby go uratować.-mówi równie cicho- Samochód najechał na minę. Wszyscy zginęli na miejscu.-przerywa by zaczerpnąć głośno powietrza- Jego rodzice chcą, żebym coś powiedział na pogrzebie.-dodaje po dłuższej chwili- Ale cholera, Sophie.-przeciera dłonią zmęczoną twarz- Czuję się jakby mnie przejechał tramwaj, a potem poprawił walec. Do tego w ostatnich miesiącach byłem najbardziej gównianym przyjacielem na tym świecie. Nie powinienem.-kręci głową
 -Żaden z was nie był święty.-potakujesz mu- Ale wiem, że by tego chciał.-dodajesz
 -Nie wierzę w to.-ma łzy w oczach- Obiecałem sobie, że jak tylko wróci, to się z nim pogodzę. Nie zdążyłem, ja..-urywa, czując, że nie do końca panuje nad własnymi emocjami- Dlaczego to musiał być właśnie on. Jezu, Sophie.-mówi tak cicho, że ledwo docierają do ciebie jego słowa. Po prostu się do ciebie przytula i zanurza twarz w twoich włosach. Wiedziałaś, że walczył ze sobą, żeby się nie rozpłakać. I wiedziałaś, że jego łzy, nie byłyby oznaką słabości, jak stwierdziłoby wielu ludzi. Były oznaką ogromnego cierpienia. Bo może i w ostatnich miesiącach wraz  z Tedd'em nie zachowywali się jak wzorowi przyjaciele. Jednak wiedziałaś, że gdyby zaszła potrzeba, to wskoczyliby za sobą w ogień. Byłaś tego pewna.
  Osiem dni po otrzymaniu najgorszej z możliwych wiadomości odbył się pogrzeb. Niewiele z niego pamiętasz. Gdyby nie obecność Thomasa obok, nie poradziłabyś sobie. Chyba byś nie była w stanie tego wytrzymać. Całą uroczystość pamiętasz jak przez mgłę. Może to i lepiej, nie miałaś ochoty jej w ogóle pamiętać. A już tym bardziej na niej być, bo Tedd powinien żyć. Nie powinniście się w tej chwili żegnać. Miał dopiero dwadzieścia dwa lata. Dlaczego odszedł? Miał przed sobą całe życie. Tyle planów. To wszystko w tej chwili już nie było ważne. Tedd nie żył. Oddał życie, ku chwale kraju. Niektórzy powiedzieliby, że to była piękna śmierć. Dla ciebie nie była i nigdy nie będzie. Straciłaś mężczyznę, którego kochałaś. Wraz z nim, odeszła ogromna część twojego serca i nie byłaś pewna czy kiedykolwiek uda ci się ją zapełnić.
 -Nie powinienem tutaj, teraz stać.-zaczął swoją przemowę- Nikogo z nas nie powinno tutaj być. Poproszono mnie, żebym powiedział parę słów, ale pierwszy raz w życiu nie wiem, co powiedzieć. Wszystkie słowa stają się za małe, zbyt błahe.-wypuszcza z ust powietrze- Znałem go piętnaście lat. Nie zawsze było między nami idealnie, zwłaszcza w ostatnich miesiącach.-mówi zupełnie szczerze- Obydwaj nie zachowywaliśmy się kumple i doskonale o tym wiedzieliśmy. Żałuję, że nie zdążyłem się z nim pożegnać i powiedzieć mu, że był najlepszym kumplem, jakiego facet mógł sobie zażyczyć.-kontynuuje- Nigdy nie wyobrażałem sobie nawet, że przyjdzie dzień, gdy w wieku dwudziestu dwóch late będę żegnał swojego przyjaciela.-wzdycha- Miał przed sobą całe życie. Przyjaciół, rodzinę, miłość. Mimo, że był szalony, to miał wszystko, o czym można tylko marzyć. Wiem, że był szczęśliwy. Czasami mu tego zazdrościłem, tej stabilizacji.-spogląda delikatnie w górę-Wiem, że pewnie teraz patrzy na nas i gdyby tylko mógł, uśmierzyłby nasz ból. Zwłaszcza najbliższych mu osób.-spogląda delikatnie w twoim kierunku- Choć serce mi krwawi i chyba zaraz się rozpłaczę jak baba, wiem, że się kiedyś spotkamy. Za kilkadziesiąt lat znowu go zobaczę. I wtedy będę lepszym kumplem. Obiecuję.-dodaje nieco ciszej po czym bez słowa schodzi z mównicy i wraca na swoje miejsce tuż obok ciebie. Słyszysz jak głęboko oddycha. Kątem oka widzisz jak chowa twarz w dłoniach. Widząc go w takim stanie, jeszcze bardziej cierpisz. Jednak nie możesz nic zrobić, bo sama jesteś na dnie i nie wiesz jak się od niego odbić.
  Wszelkie wydarzenia następują po tym błyskawicznie. Po Thomasie wypowiada się jeden z żołnierzy, nie wiesz o czym mówił, nie za bardzo cię to obchodziło. Potem już tylko następuję ostatnie pożegnanie, które doszczętnie godzi, twoje i tak złamane serce. Wybuchasz cichym płaczem zdając sobie sprawę, że już nigdy go nie ujrzysz. Nie zobaczysz jego zaraźliwego uśmiechu. Nie będzie mogła mu się przyglądać, gdy śpi. Nie powie ci przed snem, że kocha cię najbardziej na świecie. Już nigdy. I to cię najbardziej bolało. Straciłaś go bezpowrotnie i nie wiedziałaś czy uda ci się żyć dalej.
 -Pamiętasz jak mówił, że zostanie zawodowym piratem?-pyta nagle kiedy siedzicie w salonie jego domu
 -Pamiętam.-kiwasz głową- Albo jak twierdził, że pani McDowell jest czarownicą bo widział jak lata na miotle?
 -Mówił też, że Abigail jest miłością jego życia, a już następnego dnia wylał na nią sok i powiedział, że się rozmyślił.
 -Sądził też, że prędzej zostanie szachistą niż ty siatkarzem.-mówisz opierając głowę o jego ramię
 -Cóż, chyba mu nie poszło.-prycha otaczając cię ramieniem- Jezu, nie sądziłem, że kiedyś zatęsknię za jego słabym żartem i zbyt bujną wyobraźnią.-wzdycha
 -Bo nigdy nie sądziliśmy, że będziemy musieli zanim tak tęsknić.-przymykasz oczy- Nie wiem czy będę umiała bez niego żyć, Thomas.-dodajesz po dłuższej chwili- To tak bardzo boli.
 -Będzie ciężko, ale jestem pewien, że ci się uda.-mówi krzepiąco- Jesteś silniejsza niż ci się wydaje, z resztą Tedd nie chciałby, żebyś z jego powodu odłożyła wszystkie swoje plany i marzenia.
 -Problem w tym, że to on był ich częścią.-mówisz łamiącym się głosem. Zagryzasz wargę, bo nie chcesz się znowu rozpłakać. Jednak już po chwili czujesz gorzkie łzy, cieknące po twoich policzkach. Thomas nic nie mówi, przyciąga cię do siebie i przytula z całych sił. Był dla ciebie ogromnym wsparciem i nie wyobrażasz sobie, czy w ogóle dałabyś radę wyjść z domu, gdyby nie on.
  Dni mijały wolno. Cholernie wolno. Stephanie i Jaimie non stop u ciebie przesiadywały, jednak ty chciałaś być po prostu sama. Wciąż ogromnie cierpiałaś i potrzebowałaś pokontemplować ten ból w samotności.
 -Sophie, wiem, że nie masz ochoty widzieć żadnej z nas, ani też ostatnie o czym marzysz to wyjście z domu, ale proszę cię, zrób to dla mnie.-mówi Jaimie- Źle z nim. Od kilku dni w ogóle nie wychodzi z domu. Zaraz ma kadrę, a ja się boję, że zostanie w domu i zwariuje do reszty. Proszę Sophie, jesteś jedyną osobą, która może mu w tej chwili pomóc. Proszę.
  Nie wiedziałaś skąd wykrzesałaś w sobie w ogóle jakiekolwiek siły, ale w końcu podniosłaś się z łóżka. Kiedy spojrzałaś w lustro, wyglądałaś jak siedem nieszczęść. Mało co jadłaś. Byłaś niemal przeźroczysta. Miałaś spuchnięte i czerwone od płaczu oczy. Nie miałaś ochoty się specjalnie szykować. Po prostu ujarzmiłaś szopę na głowie, nałożyłaś korektor żeby nie wyglądać jak zombie i po prostu wyszłaś z domu. Dotarcie do domu Jaimie i Thomasa zajęło ci nieco ponad dziesięć minut. Nie ominęło cię parę dziwnych, czy współczujących spojrzeń, ale miałaś to gdzieś. Nawet nie pukałaś do środka, po prosu weszłaś, a Jaimie niemal siłą wepchnęła cię po schodach, w kierunku jego pokoju. Zapukałaś cicho, ale słysząc brak reakcji, po prostu weszłaś do środka. Było z nim naprawdę słabo. Leżał na łóżku, z twarzą ukrytą w poduszce. Usiadłaś na jego skraju. Nawet się nie poruszył. Położyłaś delikatnie dłoń na jego ręku.
 -Nie mam ochoty na rozmowę.-słyszysz jego zmarnowany głos
 -Nie chcę rozmawiać.-odpowiadasz, a on momentalnie podnosi się z łóżka. Mruka kilkukrotnie oczami, nie rozumiejąc, co robisz w jego pokoju.- Przez ostatnie tygodnie pozwalałeś żebym wypłakiwała hektolitry łez na twoim ramieniu, a do tego byłeś przy mnie, kiedy miałam naprawdę dość wszystkiego, więc jestem ci coś winna. Też chcę być dla ciebie takim wsparciem w tej cholernej chwili, takim jakim jesteś dla mnie Thomas.-patrzysz na niego, a on nie odpowiada zupełnie nic. Wraca po prostu do poprzedniej pozycji, ciężko wzdychając. Nie pozostaje ci, więc nic innego jak położenie się po prostu obok niego i przytulenie do niego. Choć tak mogłaś mu dodać otuchy, której obydwoje tak bardzo potrzebowaliście w tym momencie. Tkwicie tak dłuższą chwilę, do czasu, aż on zaczyna się wiercić.
 -Musisz mnie puścić, bo inaczej cię zrzucę Phi.-mówi cicho, po czym obraca się na plecy i przysuwa cię do siebie.-Normalnie Tedd by mi wydłubał oczy za to, że leżę w łóżku z jego dziewczyną. Ale niech to szlag, nie ma go.-mówi z ironią- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał żeby to zrobił. Cholera. Dlaczego życie musi być tak porąbane.-przykłada dłoń do twarzy i wypuszcza z ust głośno powietrze. Doskonale rozumiałaś, co przeżywał bo czułaś się podobnie. Nie rozumiałaś tego, co czynił los. Nie potrafiłaś się z tym pogodzić i cholernie tęskniłaś. Leżeliście, obydwoje w ciszy, pogrążeni we własnym smutku i bólu, jaki wypełniał was od stóp do głów. To jedynie mogliście robić w tej chwili.
  Jakimś cudem udało ci się go przekonać, do wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji. Potrzebował tego, wiedziałaś o tym. Co prawda był jedyną osobą, jakiej towarzystwo cię nie denerwowało, ale przecież nie mogłaś mu tego powiedzieć. Wiedziałaś, że ten wyjazd dobrze mu zrobi. Oderwie się od tego, co się stało. Spojrzy na to z perspektywy.
 -O mój Boże.-wypowiadasz kiedy widzisz kopertę, jaką wyjęłaś właśnie ze skrzynki na listy. Na jej wierzchu było napisane "Sophie Richards"Niby nie było to nic specjalnego, ale zbyt dobrze znałaś to pismo. Serce podeszło ci gardła, ale ją otworzyłaś.

Droga Sophie,
  jeśli czytasz ten list, to znaczy, że nie ma mnie już przy Tobie. Na wstępie chcę Ci coś wyjaśnić, bo pewnie w tej chwili jesteś bliska zawału. (Niestety),ale nie piszę do Ciebie z tamtego świata. Przed każdym z wyjazdów na misje, pisałem listy. Między innymi właśnie do Ciebie. Wiedziałem z jakim ryzykiem wiążę się moja praca, więc chciałem się po prostu w ten sposób pożegnać. Przez każdym kolejnym wyjazdem pisałem listy i modliłem się, żebyś nigdy go nie dostała. Przepraszam, że tak się nie stało. Przepraszam, że odszedłem, chociaż obiecywałem, że zawsze będę. Nawet nie wiesz jak trudno jest pisać o sobie jako kimś, kto nie żyje. Nie bałem się śmierci. Wiedziałem, że kiedyś po mnie przyjdzie. Nie sądziłem jednak, że znajdzie mnie tak szybko. 
  Piszę te słowa, a Ty ciągle śpisz. Uwielbiam patrzeć na Ciebie. Uwielbiam Twój uśmiech. Twoje zapominalstwo. Dosłownie wszystko. Dlatego nie potrafię znieść myśli, że w chwili w której czytasz ten list, cierpisz. Gdybym tylko mógł, zrobiłbym wszystko, aby ukoić Twój ból. Cholernie żałuję, że nie mogę. Wiem, że pewnie wydaje Ci się, że to koniec. Że już nigdy nie będziesz żyć. Musisz to zrobić Sophie, obiecaj mi, że choć spróbujesz. Wiem, że na razie minęło zbyt mało czasu i wciąż jeszcze bardzo cierpisz, ale wiem, że Ci się uda. Masz wokół siebie osoby, które Ci w tym pomogą. Kochają Cię i jestem pewien, że Ci pomogą. 
  Wiem, że dwadzieścia dwa lata to mało czasu. Miałem przed sobą całe życie i całą masę planów na nie. Przede wszystkim, chciałem się z Tobą zestarzeć. Chciałem, abyś została moją żoną. Chciałem byś była matką, moich dzieci. Chciałem Cię kochać i wielbić każdego kolejnego dnia, naszego życia. Tak, chciałem żeby było nasze. Chciałem być z Tobą w zdrowiu i chorobie. Cieszyć się i płakać razem z Tobą. Wspierać Cię w trudnych chwilach. Całować w czubek głowy, przytulać. Być przy Tobie kiedy będziesz osiągać szczyty, bo jestem pewien, że niewątpliwie to zrobisz. Chciałem patrzeć na Ciebie każdego kolejnego dnia i zastanawiać się czym sobie zasłużyłem na Twoją miłość. Żałuję, że mi się to nie uda. To było coś, czego naprawdę pragnąłem. Nie kariery i niesamowitych pieniędzy. Pragnąłem wspólnego życia z Tobą. Kochałem Cię i zawsze będę Cię kochał Sophie. Mimo, że teraz mnie nie ma przy Tobie, to wiedz, że byłaś miłością mojego życia. Sprawiłaś, że moje życie było piękne. Byłaś światłością w moim szarym życiu. Sprawiłaś, że byłem dzięki Tobie najszczęśliwszym facetem na świecie, choć wiem, że ktoś inny na to liczył. Kochałaś mnie bezwarunkowo i za to Ci dziękuję. Moje życie było dzięki Tobie piękniejsze, barwniejsze. Odchodzę w tej chwili spełniony i szczęśliwy, choć nie doczekałem się Twojego widoku w białej sukni. Żałuję tego jak cholera. Ale Sophie, wiem, że na tym świecie istnieje mężczyzna, którego pokochasz i uszczęśliwisz tak, jak uszczęśliwiałaś mnie. Chociaż w zasadzie już to robisz. Teraz cierpisz, obydwoje cierpicie, ale przyjdzie dzień, w którym będzie w stanie żyć normalnie. Może Ty tego nie dostrzegałaś, ale ja to widziałem. Widziałem jak na Ciebie patrzył, niemal przez większość naszej przyjaźni. Wystarczyło na niego spojrzeć i się to wiedziało. To dlatego nasza przyjaźń w ostatnich miesiącach mojego życia nie była najlepsza. Nie potrafiłem zrozumieć tego, jak mógł Cię kochać. Myślałem, że robi mi na złość. Ale Bóg mi świadkiem, że się myliłem. On Cię naprawdę kocha Sophie, nie mam najmniejszych wątpliwości. Jesteś dla niego całym światem. Nie żałuję tego, że zdecydowałem się Ci wyznać wtedy moje uczucia. Bo to był najpiękniejsze dwa lata mojego życia, mimo wszystko. Byłem gotów zrobić dla Ciebie wszystko. Przy Tobie, wszystko schodziło na dalszy plan. To miała być moja ostatnia misja, Sophie. Chciałem się przenieść do stacjonarnego oddziału w kraju. Nie zdążyłem. Przepraszam, że dowiadujesz się dopiero teraz. 
  Obiecaj mi coś Sophie. Nie odtrącaj go. Otwórz swoje serce na miłość. Wiem, że teraz pewnie ono krwawi i czujesz się, jakbyś straciła jego część. Jestem pewien, że on wypełni tą stratę. Nie mówię, że nastąpi to właśnie w tej chwili. Być może miną długie miesiące, a może i lata. Ale to jest właśnie mężczyzna, którego kochasz, choć nigdy tego nie dostrzegałaś. A on kocha Ciebie, do szaleństwa. Kochał Cię tak bardzo, że pozwolił Ci być szczęśliwą. Nie wiem czy potrafiłbym to uczynić, gdybym był na jego miejscu. Dlatego wiem, że to jest odpowiedni facet. Wiem, że teraz pewnie jest obok Ciebie i Cię wspiera. Nie robi tego z żalu, czy dlatego, że tak wypada. Jesteś dla niego bardzo ważna. Tak samo jak byłaś i zawsze będziesz dla mnie. Więc proszę Cię Sophie, daj mu szansę. I po prostu bądźcie szczęśliwi. Będę patrzył na Was z góry i cieszył się Waszym szczęściem. Bo na to właśnie zasługujecie. Kiedy ustąpi żal i ból, znajdź w sobie odwagę. Po prostu żyj i się uśmiechaj. Bo Twój uśmiech wart jest wszystkich kosztowności tego świata. 

Kocham Cię i zawsze będę,
Tedd.

PS. Bądź silna, wiem, że sobie poradzisz. Masz Thomasa, Stephanie i Jaimie. Przejdziesz przez to. Tylko się nie poddawaj. Zrób to dla mnie. Walcz, bo warto. A jeśli któregoś dnia zatęsknisz, spójrz w górę. Może Ty mnie nie zobaczysz, ale ja Ciebie na pewno. I przez chwilę znów będziemy razem.

Po twoim policzku ciekną łzy. Bo jedyne, co w tej chwili możesz zrobić to po prostu dać upust swoim emocjom...


~*~
Dzisiaj bardzo nostalgicznie i prawdopodobnie emocjonalnie.
Tak jak i przewidywałyście, stało się najgorsze. Obydwoje przeżyli ogromny wstrząs.
Jak to przetrwają, o tym niebawem :)
Maturzystki, jak wyniki? Zadowolone? Ja przyznam, że bardzo :) Teraz tylko
czekać do przyszłego tygodnia na wyniki rekrutacji i oczywiście final six.
Z kim się widzę w środę? ;)

Ściskam ♥



19 komentarzy:

  1. Nienawidzę Cię. Po prostu Cię nienawidzę, Karo...
    Wiem, że ja sama pieklę się o komentarze, zwłaszcza ostatnio, ale nie dam rady. Poryczałam się, nic nie widzę, pieką mnie oczy i nawet nie widzę co pakuję do walizki. A jeszcze muszę zrobić zakupy... Jesteś wielka. Udowadniasz to takimi perełkami. Dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak powiem że ze mną to dasz radę się jakoś spotkać? ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadal żałuję, że to przewidziałam. I cholernie mi ich szkoda. Ale dobrze, że mają siebie. Może razem uda im się jakoś pozbierać. Kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo. Nigdy jeszcze nie udało ci się tak mnie ruszyć rozdziałem aż do teraz. Bo było wiadomo co się stanie, ale teraz czytanie jak Phi i Thomas muszą przez to przejść jest namacalnie bolesne. Dobrze, że są dla siebie, bo gdyby mieli sami przejść przez taką stratę to...Ech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mając przy sobie bliską osobą można jakoś to przejść :)
      Dziękuję ♥

      Usuń
  5. Jak zwykle nie zawodzisz i serwujesz nam emocjonalną huśtawkę nastrojów :) I niemal za każdym razem, gdy czytam te najbardziej nasycone emocjami fragmenty (w tym przypadku list Tedda) mam wrażenie, że jest w nich coś... sparksowskiego (to komplement!). Po raz pierwszy poczułam to czytając epilog Anielskiej predestynacji i owo uczucie towarzyszy mi do dzisiaj. A jeśli już poruszyłam temat Tedda - chyba nie ma bardziej obarczonego ryzykiem zawodu niż zawód żołnierza. Każdego dnia musisz liczyć się z tym, że podczas jakiejś akcji możesz stracić życie i już nigdy nie zobaczyć tych, których kochasz. Zawsze musisz być przygotowany na najgorsze. To działa w obie strony i tutaj należy również zwrócić uwagę na sytuację Thomasa, którego na pewno dręczą ogromne wyrzuty sumienia, bo nie chciał przecież, by jego ostatnia rozmowa z przyjacielem przebiegła w ten sposób. Gdyby tylko miał jeszcze jedną okazję, na pewno zrobiłby wszystko, by naprawić ich relacje, nawet jeśli już nigdy nie byłyby one takie jak dawniej. No i Sophie - nie ulega wątpliwości, że ich miłość w jakiś sposób pozostanie niespełniona. W jednej chwili straciła wszystko.
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutny rozdział zdecydowanie miał taki swój klimat.
    List Tedda wzruszający, ciesze sie, że namawia główna bohaterke by otworzyła serce na Thomasa, bardzooooo czekam na nich razem.

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest piękne i tak bardzo przejmujące!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam dzisiaj dosyć ciężki dzień.Przeczytałam kolejną część tej historii i siedzę z oczami pełnymi łez. Bo właśnie tą częścią trochę mnie pokruszyłaś.Wywołałaś ogrom emocji i dlatego wciąż nie jestem w stanie się pozbierać.
    Wzruszasz. Napisałaś już wiele historii ,poruszyłaś nasze serca wiele razy. Ale ten rozdział według mnie jest tym najpiękniejszym .
    Dziękuję . ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdy czytałam ten rozdział kilka dni temu, po prostu płakałam. Czytając wcześniejsze rozdziały, coś czułam, że ta podróż Tedda może sie źle skończyć... Ale gdy to napisałaś... tak bardzo szkoda mi Phi. To straszne stracić kogoś kto był dla ciebie wszystkim. Dobrze, że jest Thomas. Przynajmniej będą mogli oboje się wspierać. Szczerze mówiąc najbardziej mnie poruszył list... Myślę, że Tedd miał rację. Jednak na wszystko potrzeba sporo czasu. :) Dziękuję Ci za to opowiadanie i czekam na kolejne rozdziały, bo jestem pewna, ze będą równie wspaniałe i chwytające za serducho.
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń