poniedziałek, 6 czerwca 2016

#dwa.

#muzyka

  Życie często lubiło zaskakiwać. Kiedy człowiekowi wydaje się, że nic nie będzie w stanie zmienić monotonii jego egzystencji, wtedy w magiczny sposób dzieją się przeróżne niespodziewane rzeczy. Może to nie były rzeczy pokroju wygranej milionów w loterii, ale były równie zaskakujące. Bo z całą pewnością takie były dla ciebie wydarzenia ostatnich miesięcy. Wszystkie twoje niedawne zmartwienia i troski odeszły w niepamięć. To, co spędzało ci sen z powiek odnalazło rozwiązanie. Nie wiedziałaś, czy aby na pewno najlepsze, ale czułaś się całkiem szczęśliwa. Tedd był dla ciebie kimś ważnym, ale i nie zaniedbywałaś przyjaźni z Thomasem. Co prawda może nie było idealnie, bo nie zawsze potrafiliście znaleźć konsensus w sprawie chwili na rozmowę, ale starałaś się go nie stracić. Co prawda nadszedł czas, że obydwaj cię zostawili. Po wydłużonej rehabilitacji, także i Tedd w końcu wyjechał. Pojechał na swoją pierwszą misję. Nie ukrywałaś swoich obaw o niego, ale musiałaś być dobrej myśli, żeby nie zwariować. Dlatego żeby o tym nie myśleć i nie zamartwiać się, pracowałaś, uczyłaś się i spotykałaś się ze Stephanie. Żyłaś chwilą, nie wybiegałaś w przyszłość. 
 -Co tam u rycerza w srebrnej zbroi?-zapytuje cię przyjaciółka kiedy spędzacie przerwę w zajęciach na świeżym powietrzu
 -U kogo?-krzywisz się
 -No u Tedda kochana.-chichocze- O tego w złotej spytam potem.
 -Zostało mu dwa tygodnie służby.
 -A u Thomasa?
 -Ma niedługo finały ligi.-odpowiadasz zgodnie z prawdą
 -Na które oczywiście jedziesz?
 -Co?-mrużysz oczy- Nie zastanawiałam się nad tym.
 -Należy się temu biednemu chłopakowi coś od życia skoro wybrałaś jego przyjaciela.-stwierdza ze śmiertelną powagą
 -Steph, daj sobie już spokój. Minęło pół roku.
 -Pół? Kochanieńka, zaraz będzie rok jak mu złamałaś serce.-poprawia cię
 -Jezu, ty to liczysz?-pytasz zdumiona
 -Och, już nie przeczysz, że złamałaś mu serce?
 -Nikomu nie złamałam serca głupku.-dąsasz się
 -Dalej uważasz, że on tak po prostu odpuścił bo nie chciał wam przeszkadzać?
 -Czy możesz skończyć ciągnąć tą farsę?-podnosisz głos- Mam w cholerę dość twojego gadania, jestem z Teddem, czy tego chcesz czy nie. Thomas po prostu to zaakceptował, sam powiedział, że nic do mnie nie czuje i chce żebyśmy byli szczęśliwi.
 -Okej, jak uważasz.-wzrusza obojętnie ramionami- Ale i tak do niego pojedź. Zrób mu niespodziankę, zobaczysz, że się ucieszy.
  Chcąc, nie chcąc, tłukłaś się pociągiem do Chicago. Byłaś bardziej niż pewna, że gdybyś tego nie zrobiła, to Sophia doprowadziłaby do jakiegoś porwania i siłą wywiozłaby cię pod samą halę uniwersytetu Loyola. Co prawda sprawdziła się twoje słaba orientacja w terenie i zgubiłaś się dobre trzy razy, ale dzięki życzliwości swoich rodaków, udało ci się finalnie dotrzeć na kampus. Kiedy tylko przekroczyłaś jego progi, niemal natychmiast dostrzegłaś atmosferę ekscytacji i wszechogarniającej euforii jaka tkwiła w powietrzu. Na dziedzińcu nie dało się nie zauważyć studentów ubranych w lokalne barwy. Szczerze przeraził cię tłum koczujący przed halą, byłaś niemal pewna, że nie zdołasz się wcisnąć do środka. Jednak jakimś cudem udało ci się wcisnąć na przepełnione trybuny. Może nie byłaś wielkim ekspertem i znawcą sportu, ale mogłaś stwierdzić, że byłaś naocznym świadkiem naprawdę dobrego widowiska. A tuż po jego zakończeniu nie słyszałaś w zasadzie własnych myśli. Miejscowy uniwersytet zdobył upragniony tytuł, a Thomas został wybrany najlepszym zawodnikiem. Na sali trwało wielkie święto, z całą pewnością porównywalne do tego, które obchodził cały kraj czwartego lipca. 
 -Hej, ja cię skądś znam!-usłyszałaś piskliwy głos
 -Nie sądzę, nie studiuję tutaj.-kręcisz głową, nie skupiając uwagi na swoim rozmówcy
 -Sophie, ja to wiem.-chichocze i dopiero wtedy rozpoznajesz w niej Jaimie, siostrę Thomasa. Ściskasz ją serdecznie na powitanie, po czym niemal siłą ciągnie cię za sobą na parkiet. Z boku musiało to wyglądać iście komicznie, bo panna Jaeschke miała ponad sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, a ty wyglądałaś przy niej jak młodsza siostra z metrem siedemdziesiąt. Po kilku dłuższych minutach przepychania się i torowania drogi do świętujących zawodników wreszcie dotarłyście do celu.
 -Popatrz jaką zgubę znalazłam na trybunach!-mówi z ekscytacją w głosie w kierunku swojego brata po czym wręcz wypycha cię przed niego
 -Sophie!-mówi zaskoczony- Co tutaj robisz?
 -Stoję?-pytasz
 -To widzę.-śmieje się- Nie spodziewałem się, że wpadniesz.
 -Szczerze mówiąc, ja też.-potakujesz
 -Mam nadzieję, że zostajesz?-wtrąca się Jaimie
 -Eee no nie wiem.-odpowiadasz wyraźnie zakłopotana
 -Zostajesz i bez dyskusji.-zarządza- John i Danielle będą zachwyceni!
 -Co?-mrużysz oczy
 -Rodzice zaprosili nas dzisiaj na kolację z okazji mistrzostwa, a potem znikam na małą imprezę organizowaną przez chłopków na kampusie.
 -Nie chcę wam przeszkadzać.
 -Nie będziesz.-kręci głową- Naprawdę cieszę się, że przyjechałaś.-uśmiecha się
 -Nie chciałabym psuć ci planów Thomas.
 -Phi, daj spokój.-gani cię- A gdzie jakiś przytulas z okazji zdobycia mistrzostwa?-zmienia temat
 -Och, no gdzie moje maniery.-chichoczesz- Czuję się zaszczycona, że mogę przebywać w tak bliskim towarzystwie mistrza kraju i najlepszego zawodnika. Gratulacje!-dodajesz po czym wspinasz się na palce i przytulasz swojego przyjaciela. Niewiele po tym zdarzeniu dopadają was rodzice zainteresowanego i nie pozwalają ci wręcz na słowa odmowy. Co prawda może nie czułaś się niezręcznie, bo znałaś tych ludzi niemal całe życie, jednak przez pierwsze minuty miałaś wrażenie, że jesteś tu zbędna. Nie wynikało to z ich braku zainteresowania twoją osobą, bo Danielle i Jamie nie zapominały o tobie ani na minutę. Szczerze je podziwiałaś, że potrafiły nieustannie mówić i być przy tym niezbyt uprzykrzającymi życie. Pomimo, że obydwie panie widywałaś niemal codziennie, to nie obyło się bez typowych pytań o studia, o życie, o plany na najbliższe tygodnie i tym podobne. Od czasu do czasu do rozmowy wtrącał się John, przypominając wszystkim zebranym o celu tego spotkania i na pięć minut odwracając uwagę od błahej paplaniny. Ogólnie rzecz biorąc całe spotkanie przebiegło w całkiem sympatycznej atmosferze, zapomniałaś nawet o początkowym odczuciu bycia piątym kołem u wozu. Nie miałaś zbyt wiele czasu na rozmyślania, bo ponownie zostałaś niemal wywleczona przez Jaimie na dalszy ciąg zabawy. Oczywiście ona ulotniła się w przeciągu kilku sekund od wejścia w zatłoczony tłum ludzi. Z całą pewnością gdyby nie Thomas i jego ręka, zostałabyś zdeptana przez tą dziką masę.
 -Hej Thomas!-po raz kolejny ktoś zaczepiał twojego towarzysz i klepał go po plecach czy przybijał piątkę- Gratulacje stary!
 -Dzięki, Jay.-uśmiecha się
 -W końcu przyprowadziłeś jakąś dziewczynę ze sobą, bo już myśleliśmy, że ich nie lubisz.-chichocze dzierżąc w ręku kubek z napojem
 -Przykro mi, że was rozczarowałem.-odpowiada rozbawiony
 -Nam spadł kamień z serca, ale rozczarowane to są z całą pewnością twoje wierne fanki.-kontynuuje- Musisz na niego uważać, bo tu co najmniej trzy czwarte żeńskiej części ma na niego ochotę.-śmieje się
 -Będę to mieć na uwadze.-potakujesz, a już po chwili wasz rozmówca znika z pola widzenia. Nie macie jednak zbyt wielu sposobności na rozmowę, bo co rusz ktoś zaczepiał Thomasa pragnąc zabawić choć chwilą rozmowy z najlepszym zawodnikiem ligi akademickiej. Po dziesiątej osobie przestałaś już liczyć i stojąc jak przyzwoitka obok niego, postanowiłaś się trochę sama pokręcić. Okazało się to nie być takim złym pomysłem pomimo paru propozycji randki czy bliższego poznania, bo wpadłaś w końcu na Jaimie. Ta, gdy tylko cię zobaczyła, porwała cię w wir zabawy i szalonych rozmów. Musiałaś przyznać, że bawiłaś się w jej towarzystwie co najmniej dobrze. Co prawda była o wiele bardziej szalona i nieprzewidywalna w porównaniu z jej bratem bliźniakiem, ale i tak potrafiłaś z nią znaleźć wspólny język.
 -A jak oceniasz tego?-pyta pokazując palcem na stojącą nieopodal grupkę mężczyzn
 -O mój Boże, Jaimie.-odpowiadasz piskliwym głosem- To przecież Thomas.
 -No wiem.-chichocze
 -Myślę, że gdyby on cię oceniał, dałby ci sto na dziesięć.-kiwa głową
 -A robi to?-spoglądasz na nią pytająco
 -Nie, jest tak samo nudny jak ty.-pokazuje ci język- Oho, idzie tutaj.-komentuje po cichu- Przypomniałeś sobie o swoich wspaniałych towarzyszkach po odbębnieniu serii spotkań z cichymi fanami, fankami i wielbicielkami?
 -Coś w tym rodzaju.-śmieje się- Już się bałem, że za bardzo przepadłyście.-spogląda w twoim kierunku
 -Spokojna głowa braciszku, przypilnowałam ci Phi.-mówi zupełnie dumna.
Niedługo po tej rozmowie zabawiliście na przyjęciu. Dochodziła druga w nocy, a zdecydowana większość uczestników imprezy tkwiła już w stanie alkoholowej nieważkości. Także i Jaimie zaczynała tracić zapał i energię, co oznaczało powrót do skromnych progów twoich towarzyszy. Wedle oczekiwań najbardziej rozgadana część kompanii odpłynęła zaraz po przyłożeniu poduszki do głowy.
 -Wypij to.-podaje ci szklankę- Obydwoje wiemy, że twoja głowa nienawidzi nawet najmniejszej ilości alkoholu, a jestem bardziej niż pewien, że Jaimie nie była w stanie ci odpuścić.
 -Może nie umrę.
 -Zbyt wiele widziałem, żeby uwierzyć.-śmieje się cicho- Z resztą nie chcę żeby mnie Tedd zamordował, zwłaszcza, że dostał się do tego Navy Seals.
 -Póki mam na niego wpływ, jesteś zdecydowanie bezpieczny.-odpowiadasz mu- Z resztą jestem już duża, potrafię za siebie odpowiadać.
 -Nie wątpię Phi.-uśmiecha się nieśmiało- Dalej nie zamierzasz się przenieść?-pyta po chwili
 -Nie namawiaj mnie.-mierzysz go wzrokiem- Sam pewnie zaraz dostaniesz jakąś propozycję gry i wyjedziesz na drugi koniec świata i co ja tu będę robić. Łazić za Jaimie?-chichoczesz
 -Cóż, istnieje taka możliwość.-odpowiada nieco tajemniczo, ale nie na tyle, byś nie wiedziała co się kryło za jego słowami.
 -Skąd te oferty?-pytasz wprost
 -A skąd wiesz, że jakieś są?
 -No przecież widzę po twojej minie.-przewracasz oczami- Gadaj.
 -Polska i Włochy.
 -I którą wybrałeś?
 -Jeszcze nie jestem pewien.-wzrusza ramionami
 -Powinieneś jechać, to świetna okazja dla ciebie.
 -Wezmę to pod uwagę.-kiwa głową.
Także i ciebie w końcu dopadło zmęczenie i zasnęłaś szybciej, niż zdążyłaś o tym pomyśleć. Po pobudce zafundowanej przez mistrzynię kuchennej gracji, w postaci siostry Thomasa, w okolicach południa ruszyłaś w podróż powrotną do domu. Ta minęła dość szybko, bez większych rewelacji. Po powrocie do domu na dzień dobry dostałaś kazanie od swojej matki na temat zaniedbywania obowiązków domowych. Po tym niezbyt przejmującym wykładzie trzasnęła drzwiami i tyle ją widziałaś. Nie mając pojęcia co ze sobą zrobić, umówiłaś się ze Steph na mieście. Oczywiście musiałaś z najdrobniejszymi szczegółami opisać swój pobyt w Chicago. Stephanie nie darowałaby pominięcia choćby minuty z całego wyjazdu. Po zdanej relacji zaczęła monolog, który starałaś się słuchać. Jedyne co zarejestrowałaś to to, że ekscytowała się aparycją studenta trzeciego roku oraz narzekała na podwyżkę cen kawy w lokalnej kawiarni. Dzięki jej gadulstwie, wróciłaś do domu dopiero po ósmej.
 -Tedd?!-niemal podskakujesz z radości widząc znajomą sylwetkę przed swoim domem
 -Cześć Sophie.-mówi z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy po czym porywa cię w uścisk
 -Kiedy wróciłeś? Przecież mówiłeś, że jeszcze dwa tygodnie.-mówisz nie wypuszczając go z objęć
 -Tak, ale moja jednostka wcześniej skończyła pracę, niż planowano i jestem.-uśmiecha się- Chciałem ci zrobić niespodziankę.
 -Zrobiłeś i to jaką!-odpowiadasz zupełnie podekscytowana- Tęskniłam za tobą.-spoglądasz mu w oczy
 -Ja za tobą też skarbie.-mówi po czym łączy wasze usta w pocałunku.
Ten wieczór potoczył się o wiele inaczej, aniżeli planowałaś. Przede wszystkim trwał zdecydowanie dłużej, niż zwykle. Ale to dlatego, że nie potrafiliście się sobą nacieszyć po blisko dwumiesięcznej rozłące.
 -Sophie, chciałbym cię o coś spytać i mam nadzieję, że się zgodzisz.-mówi kiedy spogląda na ciebie o poranku.
  Nie byłaś pewna o co mu mogło chodzić, ale gdzieś w podświadomości przeczuwałaś, że w końcu to zrobi. Nie byłaś jednak przekonana, czy jesteś gotowa, aby dać mu tą odpowiedź...



~*~
Na wstępie dziękuję Wam, że poświęcacie swój czas na moją historię. Moje serduszko się niezmiernie raduje widząc tutaj każdą, pojedynczą osobę ♥
Na razie jesteśmy na samym początku historii, więc nie będę się rozwijać nad treścią. W każdym bądź razie podoba mi się Wasze dedukcja w komentarzach, kontynuujcie :D

Ściskam i zachęcam do wpisania się do zakładki "spam" <3

14 komentarzy:

  1. Czy ja już mówiłam, że Stephanie jest praktycznie kalką mojej przyjaciółki? Jeśli nie, to powiem teraz: czytam i mam wrażenie, że słyszę Rudą :D To opowiadanie staje mi się przez to naprawdę bliskie ^^
    Ohohoh, czyżby Tedzio chciał się oświadczyć? A może tylko zapyta Phi czy się z nim przeprowadzi bliżej miejsca, w którym stacjonuje jego jednostka...? No, zobaczymy. Tak naprawdę dopóki coś nie zacznie się dziać na linii Tedd-Thomas, to nie bardzo wiem jak się tu czegoś zaczepić :P Także czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mamy bardzo podobne przyjaciółki, bo Steph trochę właśnie wzoruję na swojej :D

      Usuń
  2. Kochana,przepraszam ,że jestem dopiero teraz.
    Mam wrażenie,że Tedd odrobinę się pospieszył i właśnie to sprawi,że w głowie naszej bohaterki rozpęta się prawdziwa burza. Bo myślę,że jej serducho już jest rozdarte, czekam na moment,w którym ona to dostrzeże. Jeśli chodzi o Thomasa- kreujesz go jako tego,który wycierpi sporo,ale nie zrezygnuje z miłości,która przecież jest tuż obok. Czekam na tę walkę o miłość.
    Poświęcanie czasu na Twoją historię to przyjemność , nie masz za co dziękować. Jeszcze raz wspomnę,że ogromnie cieszę się z Twojego powrotu.
    Na koniec , już tradycyjnie,zostawię Ci ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    Bo ta historia już zdobyła moje serce.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie wiem dlaczego, ale chciałabym, żeby nasza bohaterka jednak wybrała Thomasa. Jakoś bardziej mi do niej pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się okaże jak się potoczą ich losy :)

      Usuń
  4. Wow, akcja ruszyła z kopyta! Nie spodziewałam się, że to wszystko tak szybko się potoczy. Oczywiście w domyśle na pewno trochę czasu minęło, ale ponieważ to dopiero drugi rozdział, jestem trochę zaskoczona. Nie sądziłam, że Sophie tak szybko zdecyduje, który z panów jest bliższy jej sercu. Pytanie tylko, czy jest ona swej decyzji w stu procentach pewna... Najbardziej w tym wszystkim szkoda Thomasa, bo wiele wskazuje na to, że usunął się w cień, by jego przyjaciele mogli być szczęśliwi. No i ten wyjazd, trochę jak ucieczka. Co to dużo pisać, rozbudzasz ciekawość do granic możliwości! :)
    Pozdrawiam serdecznie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, wszystko co napisałaś jest prawdą, czy Ty mnie gdzieś podglądasz? :D

      Usuń
  5. Cudowny! Wiedziałam, że ta historia skradnie moje serce ;) Z niecierpliwością czekam na kolejne! Pozdrawiam i ściskam gorąco! PS. Mega się cieszę z Twojego powrotu! To jak się starasz i poświęcasz swój czas na tworzenie takich cudów jest kochane! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja cieszę się z Twojej obecności, dziękuję! <3

      Usuń
  6. akcja idzie szybko do przodu, na razie wzglęny spokój ,ale pewnie jak to ty .zaraz będzie bomba

    OdpowiedzUsuń
  7. Akcja rozwija się bardzo szybko, ciekawe co z tego wyniknie... Thomas zacznie grać w Polsce i wydaje mi się, że Sophie też znajdzie się jakimś cudem w naszym pięknym kraju :) Jestem pewna, że siatkarz jest zakochany w przyjaciółce, ale usunął się w cień i nie chce zakłócać jej szczęścia. Tedd strasznie się spieszy i myślę, że jego działania popchną Sophie w ramiona Thomasa :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, nie wiem, zobaczymy kto w końcu w Polsce wyląduje :)

      Usuń