czwartek, 8 września 2016

#trzynaście.

#muzyka

  Miałaś wrażenie, że odkąd byłaś w ciąży, czas upływał zdecydowanie szybciej. Nie tylko widziałaś to w zmieniającej się za oknem pogodzie czy stale zwiększającym swoje gabaryty brzuchu.Widziałaś to  po zmieniających się w zastraszającym tempie kartkach z kalendarza oznajmiających, że już za chwilę wracasz do domu. Musiałaś przyznać, że ta szalona podróż z Jaimie była naprawdę udana. Spędziłaś w spokoju trzy tygodnie. Cóż, we względnym spokoju bo twoja towarzyszka nie mogła dalej przeżyć zaręczyn swojego starszego brata, co uważałaś za absurdalne. W ciągu tych trzech tygodni udało ci się także co nieco zobaczyć, pomimo panującej za oknem zimy. Miałaś też przyjemność poznać paru nowych znajomych. W tym kilka partnerek siatkarzy, bo Krystal nie chciała słyszeć słów odmowy kiedy tylko was zapraszała.
  Przede wszystkim mogłaś spędzić kilka chwil ze swoim najlepszym przyjacielem. Pomimo dość napiętego terminarza gier, był dosłownie na każde wasze skinienie, zwłaszcza twoje. Naprawdę ci go brakowało, a te trzy tygodnie spędzone w Rzeszowie były naprawdę świetnym czasem. W duchu cieszyłaś się, że Jaimie była na tyle szalona żeby nie pytać cię o zdanie i po prostu kazać ci ze sobą jechać. Gdyby nie ona, pewnie umarłabyś w samotności z nudów w Wheaton. Bo aktualnie twoi znajomi zajęci byli egzaminami na studiach. Tym bardziej nie miałaś pojęcia co tu robiła Jaimie,jednak postanowiłaś jej nie drażnić.
 -Dlaczego tak bardzo się wkurzyłaś?-pytasz w końcu przyjaciółkę
 -Po prostu zawsze byliśmy z Jamesem zawsze blisko i czuję się.. pominięta.-wzdycha
 -Czasem trzeba przyjąć to, że ci bliscy nam ludzie w końcu założą rodziny i nie będziemy ich centrum wszechświata.
 -Wiem, ale ja muszę to sama przetrawić. Na spokojnie.
 -Tylko nikogo nie morduj, ok?
 -Postaram się, ale jeśli w najbliższym czasie dostanę od któregoś z moich wspaniałych braci kolejną taką wiadomość to uduszę. Słyszałeś?-kieruje swoje słowa w kierunku bliźniaka, który wydawał się być niezbyt zainteresowany waszą rozmową
 -Co?
 -Sophie rodzi.
 -CO.-powtórzył z przerażeniem i spojrzał na ciebie
 -Nic, chciałam tylko sprawdzić, czy mnie słuchasz.-prycha
 -Przez ostatnie dwadzieścia trzy lata nauczyłem się już ignorować twoje wielogodzinne wywody.
 -Jesteś jeszcze gorszy od Jason'a.-lamentuje- Sophie, pomóż?
 -Nie? To nie mój brat i to nie ja mam problemy egzystencjalne.-wzruszasz ramionami
 -Nie lubię was.-zainscenizowała wielkiego focha po czym zniknęła z pola widzenia. Już po chwili można było usłyszeć, iż rozpoczęła konwersację z innym osobnikiem. Jaimie nie należała do osób skrytych, ale przez dłuższą chwilę nie domyśliłaś się, że coś kombinowała. Dopiero tajemnicze rozmowy w czasie waszego pobytu w Polsce podsunęły ci to rozwiązanie. Zbyt długo ją znałaś, a do tego nie była ona królową dyskrecji, więc wiedziałaś kim jest jej obiekt zainteresowań.
 -Jeśli on właśnie podrywa jednego z moich kumpli to dopiero zobaczy co to gniew.
 -Dlaczego?
 -Nie podbiera się bratu kumpli.-odpowiada- Z resztą chyba nie powinna robić z tego takiej tajemnicy, a im dłużej to ukrywa, tym bardziej naraża się na focha.
 -Po prostu jej spytaj.-doradzasz mu
 -Już próbowałem.
 -Jak wielu kumpli bierzesz pod uwagę?
 -Ben, James, Aaron, Mike, Max, Steve?-wymienia- Zaraz, ty na pewno wiesz.
 -Nie mam bladego pojęcia!-bronisz się
 -Phi, patrz mi prosto w oczy i powiedz, że nie wiesz.
 -Oficjalnie nic nie wiem.-przygryzasz wargę
 -Nieoficjalnie?
 -Pogadaj z siostrą, pamiętaj, że jestem w ciąży i nie można mnie denerwować.-szczerzysz się
 -Dogadaj się z kobietą.-przewraca teatralnie oczami
 Gdy Thomas opuścił mieszkanie i udał się na trening, postanowiłaś wreszcie potwierdzić swoje przypuszczenia. Jaimie była ostatnią osobą, która potrafiła trzymać język za zębami, więc dość szybko otrzymałaś potwierdzenie swoich przypuszczeń. Skazałaś się też przez to na półtoragodzinny wywód na temat James'a, jednego z dobrych przyjaciół Thomasa. Znałaś go i uważałaś go za naprawdę fajnego chłopaka, jednak nie byłaś do końca pewna, czy Jaimie nie zagada go na śmierć. Wyglądała na bardzo przejętą całą sprawą, choć z tego co powiedziała, oficjalnie nie byli razem. Narzekała na to, że studiował na drugim końcu kraju,a od jesieni przeprowadzał się do Włoch, gdyż podobnie jak jej brat, grał w siatkówkę. Koniec końców, zagroziła ci, że jeśli piśniesz chociażby słówko Thomasowi, to bez twojej wiedzy przebukuje ci bilet na Sri Lankę w jedną stronę. Biorąc pod uwagę jej temperament, była absolutnie gotowa to zrobić. Dlatego też przysięgłaś milczeć.
 -Więc kiedy dokładnie masz termin?-pyta Thomas
 -Coś między dwudziestym trzecim, a dwudziestym piątym kwietnia.-odpowiadasz dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że to już za nieco ponad dwa i pół miesiąca.
 -Kurde, wtedy są mecze o medale w lidze.
 -I czym się przejmujesz? To nie ty będziesz rodził.-śmiejesz się
 -Dzięki Bogu.-wtóruje ci- Ale chciałbym być na miejscu w tak podniosłej chwili.
 -Wybacz, ale to nie do mnie z tymi pretensjami, mam najmniej do powiedzenia w tej kwestii.-klepiesz się po brzuchu.
 Nieubłaganie zbliżał się czas powrotu do domu. Musiałaś przyznać, że nie spodziewałaś się, że spędzisz tu tak miło czas. Na pewno swoje robiła możliwość spędzenia czasu z najlepszym przyjacielem, jednak wiedziałaś, że pora wracać. Chcąc, nie chcąc, co raz bardziej zbliżałaś się do terminu. Twój brzuch stale zwiększał swoje gabaryty, Ava co raz bardziej się wierciła, a ty czułaś się jak największy grubas tego świata. Poza tym musiałaś odpowiednio przygotować się na tą wielką rewolucję w swoim życiu. Oczywiście mogłaś w tym wypadku liczyć na wsparcie swoich najbliższych, którzy w ferworze zakupowego szaleństwa, potrafili ofiarowywać ci absolutną tonę wszelkich akcesoriów związanych z małymi dziećmi. Jaimie nie mogła odmówić sobie, aby nie wcisnąć ci kilku uroczych ubranek z Polski. Tym sposobem twoja walizka ważyła chyba całą tonę i już widziałaś te grube dolary za nadbagaż na lotnisku.
 -Smutno mi będzie bez was.-mówi Thomas kiedy spędzacie wasz ostatni wieczór w Europie
 -Nie będzie ci miał kto ugotować, posprzątać chałupy i wyprać śmierdzących skarpet?-pyta Jaimie
 -Tak, o to mi głównie chodzi.-odpowiada rozbawiony
 -Jak dasz jakieś ogłoszenie to jestem pewna, że jakaś napalona fanka ci to wszystko zrobi za pół darmo.
 -Fanka? Napalona?
 -Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że nie zauważyłeś tej gromady piszczących na twój widok fanek?-dopytuje- Ostatnio jak byliśmy w tym centrum handlowym to prawie zemdlały jak cię zobaczyły.
 -Nie zwracam na to raczej uwagi.-wzrusza obojętnie ramionami
 -Masz dziewczynę?-pyta bez ogródek
 -Jakbym miał to byś tu raczej nie siedziała.-mówi rozbawiony
 -To co z tobą nie tak? Wy faceci raczej jaracie się takimi rzeczami.-kontynuuje- A może ty wiesz, jesteś.. gejem?-po jej kolejnym pytaniu nie wytrzymałaś i wybuchnęłaś niepohamowanym śmiechem. Siedzący obok ciebie Thomas o mało nie popłakał się ze śmiechu.
-Jaimie, zapewniam cię, że zdecydowanie bardziej wolę kobiety.-odpowiada w końcu siostrze- Skąd w ogóle taki pomysł?
-Może stąd, że większość facetów w twoim wieku ma dziewczyny, a niektórzy twoi znajomi z kadry mają nawet narzeczone.
 -Nie mam trzydziestu lat, tylko niecałe dwadzieścia trzy. Nie widzę problemu w tym, że jestem sam.-odpowiada ze stoickim spokojem- Popatrz na takiego Matta Andersona, dalej jest sam, a jest od nas sześć lat starszy.
 -CO, MATT JEST SINGLEM?-powtarza- Jest jednak jakaś sprawiedliwość na tym świecie.-klasnęła w dłonie- Skoro facet 11/10 jest sam, to jest dla nas nadzieja Sophie.
 -I co niby mam ci powiedzieć?-ściągasz brwi
 -No 11/10 czy raczej 12/10?
 -Cóż, nie czuję się zbyt komfortowo z ocenianiem kumpla z kadry Thomasa przy nim.
 -Daj spokój sztywniaro, a może on ci się nie podoba?
 -Raczej nie należy do brzydkich, jeśli już musisz wiedzieć.
 -Czy ja muszę tego słuchać?-jęczy jedyny przedstawiciel płci męskiej w tym gronie
 -Spoko, na Final Four przylatują rodzice, wtedy się nasłuchasz o wszystkich członkach rodziny za wszystkie czasy.-chichocze.
  Noc minęła niezwykle szybko, gdyż czekała was pobudka już o szóstej rano. Godzinę później byłyście już w drodze na lotnisko. O dziwo nie musiałyście zbyt długo czekać na swój lot. Po pożegnaniu z Thomasem udałyście się na odprawę i kilka chwil po dziesiątej unosiłyście się już w przestworzach. Ponad jedenaście godzin w samolocie było dość wyczerpujące. Zwłaszcza dla kobiety w blisko siódmym miesiącu ciąży. Kiedy wreszcie dotarłyście do Chicago, było dopiero południe. Byłaś tak zmęczona, że jedyne o czym marzyłaś to sen. Jednak czekała cię jeszcze jedna atrakcja w domu. Mianowicie twoi najbliżsi postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zastałaś już urządzony dziecięcy pokój. Miałaś ochotę wyściskać ich wszystkich w ramach podzięki, jednak zdecydowanie pokonał cię sen.
 Sama nie wiesz kiedy minął miesiąc od twojego powrotu do Wheaton. Czas gnał tak szybko, że lada dzień miałaś zacząć już ósmy miesiąc ciąży. A co się z tym wiązało, byłaś co raz bliżej rozwiązania.
 -Co powiedział lekarz?-dopytuje Stephanie
 -Że wszystko jest w jak najlepszym porządku, co do terminu powiedział, że nie zdziwi się jak przechodzę.
 -Jesteś po prostu stworzona do rodzenia dzieci.-chichocze
 -Mi nie jest do śmiechu. Boję się porodu.-krzywisz się
 -Nie wymienię się z tobą swoimi doświadczeniami, ale chyba powinno pójść dobrze.
 -Jak czekałam na wizytę siedziała obok mnie kobieta, która mówiła, że swoje pierwsze dziecko rodziła prawie dwadzieścia siedem godzin.
 -Auć.
 -Dokładnie.-wzdychasz- Nie dość, że przez dziewięć miesięcy chodzisz gruba jak wieloryb, masz rozstępy, boli cię kręgosłup i nie jesteś w stanie sama zawiązać butów, to jeszcze musisz przez kilkanaście godzin konać w bólach żeby urodzić dziecko. W tej chwili zdecydowanie wolałabym być facetem.
 -W tej chwili to przemawiają przez ciebie hormony.-trafnie zauważa Stephanie- Dasz radę Soph, dzielna z ciebie kobieta.
 -Łatwo ci mówić.
 -Popatrz na to z innej strony, jak będziesz mieć czterdzieści lat, Ava będzie już prawie pełnoletnia. A znając życie, moje dzieci będą w fazie kup i pieluch.-chichocze
 -Nie pocieszasz mnie.-marudzisz
 -Nie dramatyzuj, jak będziesz już po będziesz zdecydowanie inaczej mówić.
  Po przekroczeniu progu ósmego miesiąca stałymi gośćmi w twoich skromnych progach byli twój ojciec, Karen, Stephanie i Jaimie. Po drodze wpadło także parę koleżanek z uczelni, więc naprawdę nie mogłaś narzekać na nudę. Nieocenionym bankiem wiedzy była dla ciebie oczywiście Karen, która już ci zapowiedziała, że przez pierwszych kilka dni będzie ci pomagać z Avą. Nie odmawiałaś, bo szczerze powiedziawszy nie miałaś zbyt wielkiego pojęcia o opiece nad niemowlakiem. Oczywiście czytałaś całą masę poradników dla przyszłych mam, ale mimo to wciąż miałaś drobne obawy.
 -Mamuśka zwarta i gotowa?-na progu pyta Jaimie
 -Niby na co?
 -Jak to, na wypchnięcie tego małego potwora na świat.-chichocze
 -Gorzej chyba nie dało się tego określić.-przewracasz oczami
 -Ale narzekasz.
 -Poczekam aż ty będziesz w ciąży, to zobaczymy kto dopiero będzie marudził.
 -Nie planuję żadnych dzieci w najbliższym dziesięcioleciu.-kręci głową
 -Wyobraź sobie, że ja też nie planowałam.-odpowiadasz ironicznie
 -A co u brata Jaimie?-wtrąca się Steph
 -Grają tą szaloną ligę, w zależności jak im pójdzie, może wrócić nawet w maju.
 -Chwaliłaś się mu, że romansujesz z jego przyjacielem?
 -Nie było jakoś okazji.
 -Jesteś beznadziejna. Najpierw robisz jakąś epicką awanturę Jasonowi bo nie powiedział ci wcześniej o zaręczynach, a sama ukrywasz przed Thomasem taką sprawę.-kręci głową Steph- On cię zamorduje.
 -Powiem mu jak już Sophie urodzi, będzie tak przejęty, że nawet tego nie odczuje.
 -Czy ty zawsze musisz mnie używać jako tarczy obronnej w sprawach z Thomasem?-marudzisz
 -On jest w tobie tak zabujany, że jeśli cię w to wmieszam to mi szybko wybaczy.
 -To okropne.-wzdychasz
 -To, że nie jesteście razem też.-odpowiada
 -Zrozum Jaimie, dopiero niedawno straciłam Tedd'a, do tego za chwilę będę rodzić, nie chcę i nie mogę myśleć o takich rzeczach. Nie jestem i szybko nie będę gotowa na to, by się z kimkolwiek związać. Nie naciskaj, proszę. To i tak jest dla mnie trudne.-mówisz zupełnie szczerze
 -Ok, przepraszam.-odpowiada- Słowo honoru, już nie będę.
 -Założę się o wszystkie pieniądze tego świata, że będziesz, ale powiedzmy, że ci wierzę.
 Dni mijały, a ty ze strachem odkryłaś, że wkroczyłaś w dziewiąty miesiąc. Oczywiście byłaś już u lekarza, który kazał ci się pojawiać co tydzień i tym sposobem żyłaś od tygodnia do tygodnia.
 -Trzymasz się jeszcze jakoś?-słyszysz dobrze znany głos
 -Jakoś.-odpowiadasz- Ale już naprawdę niewiele.
 -A co mówi lekarz?
 -Stwierdził wczoraj, że daje mi jeszcze góra kilka dni, co i tak będzie o wiele późniejszą datą niż pierwotny termin porodu.-mówisz- A co u ciebie? Z tego co widziałam to chyba nie najlepsze rozpoczęcie finału, co?
 -No nie za bardzo nam to wyszło, tak samo jak Final Four.-wzdycha- Ale jeszcze nic straconego, może wydarzy się cud i u siebie wygramy.-dodaje- Jeśli nie, to dwudziestego siódmego będę już w domu.
 -Chyba szybciej niż zakładałeś.
 -W zasadzie tak, ale mam nadzieję, że Ava poczeka.
 -Jesteś kolejną osobą, która ekscytuje się tym o wiele bardziej niż ja sama.-zauważasz
 -Nie wiem co cię czeka, więc chyba mogę.-śmieje się- Spokojnie Phi, poradzisz sobie.
 -Mam nadzieję Tommy.
Wedle spodziewań, wyznaczony przez lekarza termin minął, a Ava nawet nie myślała o pojawieniu się na świecie. Byłaś cała w nerwach, bo poród mógł zacząć się w absolutnie każdej chwili. W pełnej gotowości byli dosłownie wszyscy najbliżsi ci ludzie.
 -Niech to szlag.-mówisz- Naprawdę, teraz?-krzywisz się po czym sięgasz po telefon, bezskutecznie próbując połączyć się z ojcem. Następnie wybierasz numer Karen.
 -Skarbie, jesteśmy na przedstawieniu w szkole Josie, mogę oddzwonić?
 -Jeśli do tego czasu nie zostaniesz babcią, to w porządku.
 -O mój Boże Sophie, zaraz będziemy, tylko bez paniki.
 -Jestem cholernie spokojna.-wzdychasz, a po chwili czekania przyjmujesz wariant rezerwowy bo twój ojciec zaliczył kolizję z innym kierowcą gnając do ciebie. Nie odeszły ci wody, a skurcze nie były jeszcze na tyle częste, aby wykonywać jakieś nerwowe ruchy.
 -Cholera Sophie, nie mam samochodu bo ojciec i Jason pojechali do Chicago po Thomasa.-odpowiada Jaimie- Ale spokojnie, już jedziemy!-niemal wrzeszczy do słuchawki i po kilku minutach wpada wprost do twojego mieszkania ze swoją mamą -Uczynny sąsiad Steve Johnson pożyczył nam swoją furę, więc nie tracimy czasu i na szpital!-zarządza po czym wreszcie ruszacie. Szczerze mówiąc, sama nie wiedziałaś co cię czeka, ale wnioskując po nasilających się bólach, nie miało być zbyt przyjemnie jak opisywali to w poradnikach.

~*~
Jaimie dalej miesza, a ja przyśpieszam troszkę akcje. Za bardzo mi się o
rozciągnęło muszę przyznać, a co za dużo to nie zdrowo ;)
Na temat powyższego to tyle, ale chciałabym Was bardzo gorąco zaprosić tutaj 
Ściskam ♥

12 komentarzy:

  1. Jamesa S zamierzam w tym sezonie w Padwie akurat szczególnie specjalnie obserwować 😉 No i Ava zaczekała na wujka Thomasa. Jakie grzeczne dziecko. Ygh i weź tu chciej mieć dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Ava urodzi się zdrowa i poród przebiegnie szybko i bez komplikacji. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Młoda nie dość, że już Tommiego sobie okręciła wokół palca to jeszcze poczekała na wujka... Przyjaciółki Phi są cudowne, a ja zmykam do kościółka ;-; bierzmo czeka ♥

    xoxo, ret

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogoś musiała sobie podporządkować na starcie :D

      Usuń
  4. Dawaj Ava wszyscy czekamy!
    trzymam kciuki, że jakimś cudem Thomas też tam dotrze na czas i będzie w tym ważnym momencie
    jeszcze chyba nie czytałam nigdy w opowiadaniu o porodzie wiec jestem ciekawa czy ty go przedstawisz
    jejciu jak się ekscytuje tym wszystkim
    czekam co będzie dalej, pisz szybko
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli kiedykolwiek utworzyłabym swoja prywatną listę ulubionych fanfickowych bohaterek, bezsprzecznie ulokowałabym na niej Jamie. Ileż zamieszania robi ta dziewczyna, ale czyni to w taki sposób, że nie sposób jej nie lubić. Jest niesamowicie wyrazistą postacią i czasami wręcz kradnie scenę głównym bohaterom.
    No i oczywiście czekamy na Avę! :)
    A niespodzianka jak najbardziej Ci się udała, bo zgłaszam gotowość do czytania kolejnego opowiadania, więc poproszę o informację, gdy zdecydujesz się publikować :)
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem, już jestem, nadrobiłam :)
    Ciekawi mnie szalenie, czy Thomas wpadnie do szpitala i jednak będzie przy porodzie Avy, czy dotrze na miejsce, gdy już będzie po wszystkim? :D Nie mogę się doczekać jego reakcji, ani reakcji Phi kiedy zobaczy swoje maleństwo po raz pierwszy :) W sumie nie wiem, co mogłabym powiedzieć więcej... zaciekawiasz coraz bardziej wraz z każdym kolejnym zdaniem i faktycznie przyśpieszasz akcję, a to sprawia, że mam jeszcze więcej pytań w głowie xD Czekam, aż znajdę na nie odpowiedzi w kolejnych rozdziałach :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział przyniesie Ci na pewno wiele odpowiedzi :D

      Usuń