sobota, 15 października 2016

#siedemnaście


 Po oficjalnej części nadeszła pora na zabawę. Jej wstępem był czarujący pierwszy taniec państwa młodych do przeboju Bryana Adamsa. Po tym zdarzeniu wszyscy goście weselni zajęli swoje miejsca i po drobnym poczęstunku parkiet zaczął się zapełniać tańczącymi parami.
 -Przepraszam, że to tyle trwało.-mówi Thomas kiedy w końcu pojawia się w twoim polu widzenia
 -No w końcu nie musimy robić za opiekę.-wtrąca Jaimie, po czym znika na parkiecie w objęciach swojego dzisiejszego towarzysza
 -To normalne, że jako drużba masz obowiązki.
 -Gorzej ode mnie ma i tak Patrick, który jest tym głównym.-śmieje się- A teraz pozwól, że cię porwę do tańca.-podaje ci swoją dłoń, którą ujmujesz i w pełni oddajecie się tańcu. Dookoła znajdowała się cała masa ludzi, których w zasadzie nie znałaś. Co prawda kojarzyłaś parę osób z rodziny Thomasa, jednak w całym morzu zaproszonych gości była to tylko mała kropla. Nie mogłaś też ukryć, iż fakt, że jest tu niemal cała jego rodzina, która z całą pewnością zwracała także uwagę na was, wcale cię nie obchodził. Doskonale wiedziałaś jak to wyglądało z boku i już sobie wyobrażałaś wszelkie opinie kochanych cioteczek, które każdy miał w swojej rodzinie. Jednak nie mogłaś się dziś tym przejmować. Zamierzałaś się po prostu dobrze bawić. 
 -Wspominałem ci już, że wyglądasz dzisiaj zjawiskowo?-szepcze ci na ucho w czasie tańca
 -Tak, ale możesz to powtórzyć.-chichoczesz
 -Cóż, wyglądasz dzisiaj zjawiskowo Sophie.-uśmiecha się
 -Dziękuję, starałam się wyglądać choć w połowie tak dobrze, jak twoja siostra.-mówisz rozbawiona
 -No tak, królowa jest tylko jedna.-wtóruje ci- Jednak powiem ci w tajemnicy, że ja osobiście mam inne typy co do najlepiej wyglądającej na tym weselu.
 -Mów dalej.
 -Przyszła ze zdecydowanie najprzystojniejszym drużbą, a czerwony to absolutnie jej kolor.
 -Na pewno mówisz o Janice, która przyszła z najlepszym przyjacielem twojego brata.-śmiejesz się
 -Jest blondynką.-krzywi się
 -I co z tego, twoja siostra też nią jest.-zauważasz
 -Wolę brunetki.
 -Powinieneś powiedzieć o tym na uczelni, myślę, że wzrosłaby liczba tego koloru włosów.
 -Wciąż nie byłbym zbyt zainteresowany, zwłaszcza, że niedługo znowu wyjeżdżam.-mówi obracając cię dookoła własnej osi w czasie tańca. Niestety przerywa wam jeden z drużbów wzywający Thomasa do obowiązków. Tym sposobem lądujesz przy stoliku obok Jaimie. A ta, postawiła sobie dzisiaj za cel upicia cię. Była to twoja pierwsza impreza od ponad roku, na której mogłaś skosztować alkoholu. Nie to, że miałaś w planach się totalnie upić. Nie karmiłaś już Avy, więc mogłaś sobie dziś pozwolić na przyjemności, których dotychczas musiałaś sobie odmawiać. 
 -On ewidentnie z tobą flirtował.
 -Co?-dopytujesz
 -Mój brat cię podrywa Sophie i robi to zdecydowanie zbyt śmiało jak na tą waszą przyjaźń.
 -Daj spokój.-mówisz upijając napój
 -O nie, dzisiaj nie będzie spokoju!-zarządza- Masz prawie dwadzieścia trzy lata Phi, pora pobawić się jak dwudziestotrzylatki-mówi podekscytowana po czym podsuwa ci pod nos kolorowego drinka. Nie podarowała ci dopóki nie wypiłaś choć połowy zawartości szklanki. W międzyczasie powrócił Thomas, który wedle tradycji, musiał jako drużba wznosić toast za zdrowie młodej pary. Nie mógł także odmówić swojemu przyjacielowi czy samej Jaimie. Więc po tym przerywniku wszyscy ponownie udaliście się w kierunku parkietu. 
 -Tommy!-rzuca starsza kobieta w kierunku twojego partnera
 -Cześć ciociu.-uśmiecha się serdecznie- Sophie to moja ciocia Marie, siostra mojej mamy. Ciociu to właśnie jest Sophie.-przedstawia was
 -Och, twoja mama mówiła, że jesteś piękną i uroczą kobietą, ale nie spodziewałam się, że aż tak.-unosi kąciki ust ku górze- Zdecydowanie ładnie razem wyglądacie.-kiwa głową- Jak tak was widziałam razem to się zastanawiam kiedy kolejne wesele w rodzinie, co?-szturcha Thomasa
 -Spokojnie, jeszcze nie skończyło się jedno.-studzi jej zapał
 -Ale jak coś, to pamiętaj o kochanej cioci, tak?-mówi kobieta- I pilnuj Sophie jak oka w głowie bo taka dziewczyna to skarb.-dodaje, a ty czujesz, że twoje policzki przybrały kolor adekwatny do barwy twojej kreacji. Thomas patrzy na ciebie rozbawiony po czym wyciąga cię z powrotem na parkiet, w kierunku bawiących się Jaimie i Jamesa. Po kolejnych długich minutach spędzonych na zabawie zostajecie z Jamesem sami, gdyż wasi towarzysze zostali wezwani do zabawiania rodziny i gości. Miałaś więc okazję do dłuższej rozmowy z towarzyszem twojej przyjaciółki. Musiałaś stwierdzić, iż naprawdę wiele ich różniło i przez chwilę zastanawiałaś się nawet jakim cudem oni są razem, ale przecież miłość nie wybierała. A razem wyglądali naprawdę dobrze. Widziałaś, że Jaimie była z nim szczęśliwa, więc mogłaś ich po prostu dopingować. 
 Kiedy tylko dopadła was panna Jaeschke nie mogłaś wywinąć się od kolejnego drinka. Zaczynałaś mieć poważne podejrzenia, iż miała w planach upicie cię. Po pięciu minutach byłaś już tego niemalże pewna.
 -Jaimie, doskonale wiem, że zamierzasz mnie upić.-ściągasz brwi- I wcale mi się to nie podoba.
 -Twój rycerz na białym koniu przepadł, więc nie masz żadnej obrony.
 -Doskonale wiesz, że mam słabą głowę i że kolejny drink może się źle skończyć. Zwłaszcza, że nie miałam w ustach alkoholu od ponad roku.
 -Tym bardziej powinnyśmy to uczcić!-rzuca uradowana
 -O nie, sama sobie to czcij, idę się przewietrzyć.-przewracasz oczami i odchodzisz od stołu. Wychodzisz na zewnątrz żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Byłaś zdecydowanie za mało asertywna. Już dawno powinnaś powiedzieć stanowcze "nie". A tymczasem naprawdę szumiało ci w głowie. Stałaś dłuższą chwilę wpatrując się w blask księżyca, dopóki nie poczułaś jak ktoś zarzuca ci na ramiona marynarkę.
 -Przed chwilą prawie dostałem zawału.-mówi- Moja wspaniała siostra powiedziała, że uciekłaś w popłochu.
 -Oczywiście jej uwierzyłeś?
 -Przez chwilę owszem bo nie mogłem cię nigdzie dojrzeć.-kiwa głową
 -Uciekłam, ale od niej.-śmiejesz się- Chce mnie usilnie doprowadzić do stanu nieważkości.-jęczysz
 -Jeśli cię pocieszę, to nie tylko ciebie.-śmieje się cicho stając tuż za tobą- Ach no i jeszcze jedno.-mówi tuż przy twoim uchu- Wszystkiego najlepszego Phi.
 -Szczerze mówiąc to zapomniałam.
 -Tak myślałem.-uśmiecha się po czym przytula cię. W niemal tej samej chwili podskakujesz z przerażenia bo nagle rozległ się głośny dźwięk wystrzeliwanych fajerwerków. Byłaś tak zaaferowana samą sobą, że nawet nie zauważyłaś, gdy wokół zebrało się pełno ludzi, podziwiających to widowisko. Oczywiście nie mogło zabraknąć Jaimie, która z szerokim uśmiechem patrzyła w waszym kierunku. Dopiero po kilku minutach dopadła was i wykrzyczała ci do ucha urodzinowe życzenia.
 Po pokazie sztucznych ogni wszyscy goście powrócili do środka, aby kontynuować zabawę. Wy także uczyniliście to samo.
 -Atmosferę między wami można ciąć nożem, jest tak gęsta.-rzuca James, kiedy tylko Jaimie zaciąga swojego brata do tańca, a tym samym ty lądujesz w objęciach partnera przyjaciółki
 -Nie wygłasza się opinii w stanie nietrzeźwości.
 -Nie jestem zbyt nietrzeźwy.-zauważa- Na pewno lepiej się trzymam jak wasza trójka.-śmieje się
 -Tobie Jaimie wciąż nie dolewa.-wzdychasz
 -Ona to robi celowo.-odpowiada ci twój rozmówca- Założyła się ze Stephanie, że to zrobi, a ja chyba nie powinienem był tego mówić.-śmieje się- Ale nie mogę już patrzeć jak cię męczy.
 -Nie wiem co ty w niej widzisz, ale to okropna paskuda.-mówisz- Tylko jej tego nie powtarzaj. Raczej nie powinnam tego mówić. Zwłaszcza, że wciąż jestem pod obserwacją.-chichoczesz
 -Wiesz, ta obserwacja tyczy się nie tylko ciebie.-kiwa głową w kierunku Thomasa i Jaimie, a ty momentalnie dostrzegasz ich spojrzenia- Więc chyba nie możemy się za dobrze bawić wspólnie.
 -Daję im dwie minuty aż się tu zjawią i będzie odbijany.
 -Zazdrość to drugie imię w tej rodzinie.-śmieje się James, a już po chwili wedle waszych przewidywań następuje zmiana partnerów. Na sali w jednej chwili rozbrzmiewają wolne rytmy "Always" Bon Jovi i wszyscy zwalniają. Przez chwilę zatrzymujesz wzrok na przyjaciółce. Może i byłaś na nią zła o zakład i jego usilną realizację, ale musiałaś przyznać, że kompletnie przepadła. Widziałaś jak patrzyła na Jamesa oraz to, jak on patrzył na nią. I naprawdę jej po cichu zazdrościłaś. Zazdrościłaś bo miała kogoś kogo kochała tak blisko, bez zbędnych życiowych komplikacji. Nie wiedziałaś czy wypity alkohol tak na ciebie działa i wprawiał w takie myślenie. Zwłaszcza, że naprawdę zaczęłaś rozważać słowa Jamesa. I kiedy tylko przeniosłaś wzrok na swojego tanecznego partnera zaczynałaś dostrzegać w tym cień prawdy. Wcześniej nie zauważałaś fakt, iż byliście bardzo blisko. Nie tylko w tańcu, choć i tu dzieliły was milimetry. Alkohol prawdopodobnie utrudniał racjonalne myślenie. Innego wyjaśnienia nie widziałaś. A może nie chciałaś widzieć?
 -Ktoś tu jest pijany.
 -Nie mniej niż ty.-zauważasz wciąż patrząc mu prosto w oczy
 -Tym bardziej czuję się jak na studniówce.
 -Nawet Jaimie, tak samo jak wtedy robiła za monitoring.-chichoczesz
 -To powinien być jej zawód, ciągłe swatanie nas i podglądanie.-uśmiecha się
 -Musi być bardzo zawiedziona.
 -Cóż, nie wydaje mi się.-odpowiada
 -To znaczy?
 -Patrząc na nas z jej perspektywy to wiesz jak to wygląda.-wzrusza ramionami
 -Zdaję sobie sprawę.-kiwasz głową- No bo ciężko przeoczyć co najmniej pięciu osób z twojej rodziny pytały ile jesteśmy razem albo kiedy ślub.-chichoczesz
 -Przepraszam za to.
 -Jakoś przeżyłam, najwyżej spłonę w piekle za kłamstwo.
 -A co im powiedziałaś?-dopytuje
 -Że czekam na oświadczyny.-żartujesz
 -To mnie wkopałaś.-mówi rozbawiony po czym wykonujesz efektowny piruet. Tym sposobem kończycie taniec zdecydowanie za blisko siebie. Przez chwilę żadne z was nie wykonuje gwałtownego ruchu. Kiedy patrzycie na siebie przez dłuższy moment, niemal wiesz co za chwilę może nastąpić. Ten moment przerywa jednak starszy brat Thomasa, proszący go na chwilę. Z nadmiaru emocji powędrowałaś w kierunku Jaimie, która chytrze podstawiła ci pod nos kolejną szklankę z kolorowym drinkiem. I tym sposobem poczułaś się totalnie pijana. Niezbyt odpowiedzialnie jak na matkę, co?
 -Za chwilę szósta, idę spać.-ziewa siarczyście Jaimie- Ile można siedzieć na weselu.
 -I upijać ludzi.-żartuje James
 -No co, to w dobrej intencji, to znaczy ku szczęśliwej drodze Jasona.-odpowiada mu- Dobra koniec bo nie wiem co mówię.-powiadamia was po czym wraz ze swoim towarzyszem opuszczają salę. Także i wy podążacie ich krokiem. Mimo wszystko obydwoje byliście już naprawdę zmęczeni wszelkimi wydarzeniami tego dnia. Pewnie dlatego nie zauważyłaś, iż trzymasz Thomasa za rękę i patrzysz na niego od dłuższej chwili.
 -Mam dla ciebie prezent urodzinowy, więc musisz wstąpić do mnie.-rzuca, a ty bez słowa idziesz po prostu za nim- Nie pamiętam czy składałem ci życzenia, pewnie tak, ale wszystkiego najlepszego dla najpiękniejszej i najwspanialszej dziewczyny jaką znam.-mówi wręczając ci podarek
 -Mów mi tak dalej.-chichoczesz wciąż czując buzujący we krwi alkohol po czym zabierasz się za nieporadne otwieranie prezentu. Widząc w pudełku absolutnie piękną bransoletkę przytulasz go w geście podzięki. Zaskakujesz siebie samą i całujesz go w policzek. Naprawdę przestawałaś kontrolować swoje ruchy. Bo przestawały być kompatybilne z umysłem. Bo w chwili w której poczułaś jego rękę na policzku naprawdę nie chciałaś żeby przestał. Po prostu stałaś jak urzeczona, w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia.
 -Powiedz nie, a przestanę.-mówi dość nieskładnie opierając swoją głowę o twoją. Nie spotykając protestu z twojej strony zrobił coś, czego zdecydowanie nie powinien robić przyjaciel. Poczułaś bowiem smak jego ust na swoich. Z początku delikatny i nieśmiały, jak gdyby czekając na przyzwolenie. Zupełnie przepadłaś. Pieścił twoje podniebienie swoim językiem, rękami zaś badając fakturę twojej skóry.
 Nie powinniście tego robić. Zdecydowanie należało to przerwać. Ale chyba żadne z was nie potrafiło bo nie myślało zbyt logicznie. Bo z każdą kolejną chwilą pocałunek robił się co raz bardziej zachłanny. Co raz bardziej pożądliwy. A to właśnie popchnęło was do dalszych działań. Bo twoja sukienka leżała na ziemi, tuż obok koszuli Thomasa. Pod wpływem upojenia alkoholowego miałaś w sobie zbyt mało silnej woli by powiedzieć "stop".
 -Sophie, co my...-wysapał w przerwach między pocałunkami także nie potrafiąc przestać. Nie chciałaś myśleć o tym, co będzie rano, gdy otworzysz oczy. Szczerze mówiąc nawet nie byłaś w stanie myśleć. Oddałaś się więc chwili i rozkosznej ekstazie jaka rozniosła się po całym twoim ciele, odbierającej ci tchu. Bo w chwili, w której poczułaś pod sobą materac łóżka, wszystko potoczyło się mimowolnie. Nie wiesz nawet kiedy naga leżałaś z głową na jego torsie starając się unormować oddech. W pokoju słychać było tylko wasze przyśpieszone tchy. Nic poza tym.
 Kiedy po chwili podniosłaś ciężką głowę i spojrzałaś na Thomasa poczułaś się naprawdę kiepsko. I nie chodziło o kaca. Miałaś wyrzuty sumienia. W ciemności nie mogłaś nic wyczytać z jego twarzy. Po prosu przewrócił cię na plecy i czule pocałował.
 -Wiem.-powiedział tylko, jak gdyby czytając w twoich myślach po czym po prostu zasnął. Byłaś zbyt zmęczona, aby jakkolwiek analizować to, co się między wami właśnie wydarzyło. Dlatego też zamknęłaś ciężkie powieki i odpłynęłaś w krainę snu, z nadzieją, że gdy wstaniesz rano, poczujesz się lepiej. Głownie psychicznie. Bo ból głowy spowodowany nadmiernymi ilościami alkoholu miałaś jak w banku.



~*~
Na wstępie przepraszam za nieco dłuższą przerwę. Uczelnia i inne obowiązki troszeczkę mnie pochłonęły, a że i zapasy mi się kurczą to musiałyście poczekać troszkę dłużej. Od dnia dzisiejszego rozdziały będą się raczej pojawiać co dwa tygodnie, oczywiście nie wykluczam, że może się ukazać coś wcześniej :)
Co do samego rozdziału, w końcu macie to, na co pewnie większość z Was tak bardzo czekała, tj. przełom na linii Thomas - Sophie. Nie ręczę, że teraz będzie już z górki. To przed Wami ;)

Ściskam,
wingspiker ♥

12 komentarzy:

  1. Wątpię, żebyś zrobiła już z górki, za łatwo by było. :P
    Cieszę się, że w końcu coś ruszyło między Thomasem a Sophie, ale mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że teraz będą się trzymać na dystans. Szczególnie Sophie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przełom jest, i to jaki! Nie spodziewałam się, że "pójdą na całość", nawet pomimo tego, iż procenty bez wątpienia zrobiły swoje. Alkohol na pewno spowodował, że w Sophie obudziły się uśpione dotąd emocje, ale coś czuję, że po tym wszystkim wcale łatwo nie będzie ;) Nie można wykluczyć, że oprócz zwykłego kaca nie będzie męczyć ją również kac moralny. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjj, znając Ciebie, to włanie teraz zrobi się pod górkę :P Ale, mimo wszystko, bardzo podobał mi się ten rozdział. Masz coś takiego w swoim stylu pisania, że kompletnie nie potrzeba, byś sceny zbliżenia opisywała w jakiś szczegółowy sposób. Niby piszesz o tym dość pobieżnie, bardziej skupiasz się na opisywaniu myśli (albo ich braku w takiej akurat chwili :P) i przeżyć bohaterów, a ja i tak mam ściśnięty żołądek i serce w gardle. Bardzo to u Ciebie lubię :)
    Troszkę tak przeczuwałam, że to właśnie na którymś z wesel dojdzie do ocieplenia stosunków między Phi a naszym siatkarzem. W końcu mało ich nie było, a wiadomo - na każdym weselichu kobitki robią się na bóstwa. To musiało pociągnąć za sobą konsekwencje. A dodajmy do tego jeszcze alkohol - ulala! Czekam z niecierpliwością na kolejny, bardzo mnie ciekawi, czy obudzą się z wyrzutami sumienia czy jednak dojdą do konsensusu. Powodzenia na uczelni, nie daj się tam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Wy mnie dobrze znacie! :D Cieszę się, że to Ci się podoba bo przyznam, że nie czuję się najlepiej w opisywaniu scen zbliżenia :P

      Usuń
  4. O matko!!!! Najgenialniejszy rozdział! Tyle na to czekałam i sie doczekałam!
    Po pierwsze kocham wesela, tance, alkohol, ahhh chętnie bym na jakies poszła. A po drugie niech Sophie cześciej pije bo wtedy sie otwiera i to wychodzi na dobre. Kurczę tak bardzo chce zeby im sie ułożyło i juz było dobrze jednak czuje ze masz inne plany. Oby tylko bardzo nie cierpieli.
    Weny i do następnego równie genialnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłoby zbyt łatwo jeśli byliby razem od tego momentu. Zbyt łatwo jak na ciebie ;P

    OdpowiedzUsuń