niedziela, 20 listopada 2016

#dwadzieściatrzy.


  Mimo złamanego serca, życie musiało toczyć się dalej. Czas zaczął uciekać przez palce. Sama nie wiedziałaś kiedy Ava skończyła półtorej roku, a za oknami nastała jesień, a tuż po niej świat okryła śnieżna pierzyna. Kompletnie zerwałaś kontakt z Thomasem. Usunęłaś wszelkie możliwe kontakty, a wszelkie wiążące się z nim pamiątki skończyły w pudłach, ukryte głęboko na strychu. Postanowiłaś definitywnie zakończyć ten rozdział w życiu. Kochałaś go, ale nie mogłaś pozwolić by miłość i tęsknota przysłoniły ci cały świat. Był już przeszłością, do której nie chciałaś już nigdy wracać. Teraz byłaś kimś innym. Nie tylko zmieniłaś się pod względem fizycznym, ale i psychicznym. Kruczoczarne, długie włosy zastąpiłaś krótkimi w odcieniu kasztanowym. Na twojej twarzy częściej gościł uśmiech. Spotykałaś się ludźmi, nawiązywałaś nowe kontakty. Pracowałaś, spełniałaś się, ale przede wszystkim byłaś matką. Ava była dla ciebie całym światem i cieszyłaś się każdą spędzoną z nią chwilą. Nie zapominałaś też w tym wszystkim, że wciąż byłaś młoda i czasem potrzebowałaś spotkać się wieczorem ze znajomymi i po prostu się pobawić. Wtedy z pomocą przychodzili ci nie tylko ojciec z Karen, ale i Jaimie, Ian czy Steph. Korzystałaś też z pomocy znajomej niani, bo jak się okazało ku uciesze całej rodziny, miałaś ponownie zostać siostrą. Była to dość nieoczekiwana nowina, ale naprawdę cieszyłaś się szczęściem Karen i ojca. Serce rosło, gdy widziałaś jak bardzo się kochali i wspierali. 
 A jeśli o miłości była mowa, nie dało się ukryć, że ostatnimi czasy Jaimie i Ian mieli się ku sobie. Bardzo pomógł jej w pozbieraniu się po rozstaniu z Jamesem. Widziałaś jak na nią patrzył i byłaś pewna, że to właśnie będzie ten właściwy facet dla Jaimie. Zasługiwała na to i życzyłaś jej tego z całego serca. Także i Steph nie próżnowała jeśli chodziło o życie miłosne. Zaręczyła się ze swoim długoletnim chłopakiem i w przyszłym roku planowali ślub. Byłaś przeszczęśliwa, gdy przekazała ci tą radosną nowinę, a tym bardziej wzruszył cię fakt, iż poprosiła cię o bycie główną druhną. Była dla ciebie jak siostra i nie wyobrażałaś sobie by odmówić. 
 Początkowo zarówno ty sama jak i twoi przyjaciele obawialiście się jak odnajdziesz się w sytuacji, w której tylko ty będziesz samotna. O dziwo nie było tak źle, bo wszystkich ich szczerze kochałaś i naprawdę cieszyłaś się ich szczęściem. Nie odczuwałaś żadnej wewnętrznej pustki z powodu swojej samotności. Twoje serce należało do twojej córki i to jej poświęcałaś większość myśli. Pewnie któregoś dnia przyjdzie kryzys i załamanie, ale nie chciałaś o tym teraz myśleć. Żyłaś chwilą teraźniejszą, nie wracałaś do przeszłości ani nie wybiegałaś naprzód. Po prostu cieszyłaś się aktualnym momentem. Nic więcej.
 -Dzisiaj prawie dostałam zawału przez moją mamę.
 -Bo?-ciągnie Steph
 -Przywitała mnie radośnie na progu informacją, że zostanę ciocią i to podwójną. A wiadomo o kim pomyślałam.-przewraca oczami- Ale na szczęście to tylko aż Jason i Laureen zmajstrowali sobie bliźniaki.
 -To świetnie, pogratuluj im od nas.-odpowiada Stephanie- A co u tego, którego imię jest zakazane?
 -Nie wiem i gówno mnie to obchodzi szczerze mówiąc.-wzrusza ramionami
 -Jak to?-dziwisz się
 -Powiedziałam mu, że dopóki będzie z tą zdzirą nie mam zamiaru z nim rozmawiać. I wciąż to podtrzymuje, zwłaszcza po tym, co zrobiła Sophie.
 -Jaimie, zerwałaś dla mnie kontakt z rodzonym bratem. Nie musiałaś.
 -Wiem, ale to moja własna wola.-uśmiecha się- Nie zamierzam patrzeć jak marnuje sobie życie z niewłaściwą kobietą. Zwłaszcza taką, która jest jak modliszka.
 -Czyli on w ogóle nie utrzymuje kontaktów z rodziną?-pyta Steph
 -Nie no, gada z rodzicami czy Jasonem. Swoją drogą oni jej też nie lubią. Głupia pinda.-prycha
 -Jej się nie da lubić.-wtrącasz
 -I tym należy ją podsumować.-dodaje Stephanie upijając łyk kawy, po czym udajecie się do salonu sukien ślubnych, w poszukiwaniu odpowiedniej kreacji dla Steph. Oczywiście zajęło wam to dość sporo czasu, ale twoja przyjaciółka przynajmniej znalazła kilka odpowiadających jej modeli. W końcu jej wielki dzień miał się odbyć za nieco ponad cztery miesiące, więc nie mogła zwlekać. Jaimie jako druhna także nie próżnowała i wyręczyła cię już w paru obowiązkach. Szczerze podziwiałaś jej zmysł organizacyjny. 
 Nim się zorientowałaś, wielkimi krokami zbliżał się czas świąt Bożego Narodzenia. Wszyscy biegali jak w amoku w pogoni za idealnymi świątecznymi prezentami czy dekoracjami do domu. Ty oczywiście jak co roku nie uczestniczyłaś w tej szalonej pogoni. Jeśli już czegoś potrzebowałaś, wybierałaś mniej zatłoczone miejsca. Nie byłaś Jaimie, która latała po każdej możliwej galerii handlowej w promieniu stu mil.
 -Jak tam samopoczucie mamuśko?-pytasz Karen kiedy wraz z dzieciakami stroicie choinkę
 -Jak na starszą panią to całkiem w porządku.-chichocze
 -Nie masz jeszcze czterdziestki, więc jaka starsza? Wyglądasz na co najwyżej trzydzieści.
 -Przynajmniej jedno dziecko nie narzeka.
 -Powinniście się cieszyć urwisy, że będziecie mieć braciszka lub siostrzyczkę.
 -Siostrzyczkę.-poprawia cię z uśmiechem
 -No to już wiem komu opchnę ubrania.-chichoczesz
 -A i jeszcze jedno Sophie. Mam nadzieję, że nie będziesz mieć nic przeciwko jeśli pierwszy dzień świąt spędzimy w restauracji? Nie chcę żebyś się zatyrała, zwłaszcza, że twój ojciec nie pozwala mi nawet pójść do łazienki.
 -Ja nie mam żadnych obiekcji.-wzruszasz ramionami- Zwłaszcza, że w tym roku mamy wyjątkowy spęd.-śmiejesz się
 -No tak, brat twojego ojca z rodziną, twój dziadek, moja siostra z rodziną. Całkiem spora gromada.-potakuje- Ale spokojnie, Jenny ci pomoże przy wigilii.-uśmiecha się.
 Naprawdę nie mogłaś się doczekać tegorocznych świąt. Pierwszy raz od dawna miałaś okazję spędzić je w nieco szerszym, rodzinnym gronie. Zwłaszcza cieszył cię przyjazd dziadka, z którym naprawdę długi się nie widziałaś. Siostry Karen nie znałaś, ale nie mogła być złą kobietą skoro ta wypowiadała się o niej w samych superlatywach. 
 Tuż przed dniem wigilijnej wieczerzy spotkałaś się ze swoimi przyjaciółmi. Tradycyjnie już wymieniliście się w swoim gronie drobnymi upominkami.
 -Phi, chodź na słowo.-odciąga cię Jaimie- Thomas wrócił na święta do domu.
 -Nie jestem zdziwiona.
 -Co prawda dalej mamy topór wojenny, ale wydaje mi się, że coś się zmieniło w nim. Na lepsze oczywiście. 
 -I czemu mi o tym mówisz?
 -Bo ten dureń o ciebie pytał, co wydało mi się podejrzane.-zastanawia się- Ale zawracaj sobie nim głowy w święta.-dodaje- Wesołych świąt moja wspaniała przyjaciółko, mam nadzieję, że to będzie czas cudów.-uśmiecha się tajemniczo, po czym ściska cię na pożegnanie i niedługo potem rozstajecie się. Kroczysz przez śnieżne zaspy, słysząc skrzypienie śniegu pod podeszwami. Na ulicach widać tylko pojedynczych przechodniów. Cała reszta z całą pewnością szykowała się do jutrzejszej Wigilii. Dlatego też zmierzałaś pośpiesznym krokiem w kierunku Square Avenue. 
 -Sophie.-słyszysz znajomy głos
 -Czego chcesz?-odpowiadasz oschle
 -Pogadać.-mówi wyraźnie zziajany
 -Nie mamy o czym.
 -Proszę.
 -Nie.-mówisz ostro- Nie mam czasu.-dodajesz starając się go wyminąć, na co ci nie pozwala
 -Przepraszam.-mówi cicho- Przepraszam, że byłem tak głupi.
 -I sądzisz, że to wystarczy?
 -Nie.-kręci głową- Myliłem się i to bardzo Sophie.
 -Powiedziałam ci coś na ten temat kilka miesięcy temu. Zamknęłam już ten rozdział w życiu i nie ma w nim już miejsca dla ciebie.
 Znów nie pozwala ci odejść, tym razem nie pozostawia ci wielkiego pola manewru bo jednym zwinnym ruchem przyciąga cię do siebie i po prostu całuje. Próbowałaś się wyrwać, ale był od ciebie o wiele silniejszy. Kiedy tylko cię puszcza, niemal z miejsca go policzkujesz.
 -Dupek. Cholerny dupek.-niemal krzyczysz- Myślisz, że to wszystko załatwi? Rzygać mi się chcę na samą myśl, że wybrałeś kogoś takiego jak ona. Że uwierzyłeś jej, a nie mi. Wiesz jak się poczułam? Jak bezwartościowy śmieć, po tym wszystkim co razem przeżyliśmy. I gówno mnie obchodzi, że może zmądrzałeś. Mógłbyś tu paść na kolana i błagać mnie o przebaczenie, ale za żadne skarby ci go nie dam. Myślałam, że to ja cię zraniłam wtedy po weselu Jasona i długo przez to cierpiałam, ale jak widać niepotrzebnie. Szybko się pocieszyłeś jakąś plastikową blondyną. 
 -Cierpiałaś?-pyta zdezorientowany
 -Tak idioto, bo cię naprawdę kochałam!-wrzeszczysz
 -A teraz?-pyta cicho
 -Teraz nie mam ochoty na ciebie patrzeć.-grzmisz- Lepiej wracaj do swojej dziewczyny, byliście siebie warci. Szczęścia życzę.
Tym razem cię już nie zatrzymuje, daje ci odejść. Mimo to biegłaś jak głupia do domu. Kiedy wpadłaś do przedpokoju czułaś, że zaraz wyplujesz płuca. Jednak musiałaś się dość szybko ogarnąć bo w salonie czekała na przywitanie rodzina.
 Byłaś tak zaaferowana ich przyjazdem, rozmową i przygotowaniami, że nie miałaś pojęcia kiedy nastał czas zasiadania do wieczerzy. Ta minęła w miłej i rodzinnej atmosferze, o jakiej zawsze marzyłaś. Nazajutrz od rana trwało wielkie rozpakowywanie wszelkich podarków jakie zostały znalezione przez najmłodszych domowników. Późnym popołudniem wedle planów, wybraliście się do restauracji. Zjedliście wspólnie posiłek, po którym mieliście czas na pogawędkę. Jak się okazało, rodzina Jaimie spędzała w podobny sposób ten wieczór. Tak jak się spodziewałaś, ta wyciągnęła cię od bliskich na rzekome ploteczki.
 -Chyba sobie żartujesz.-mierzysz ją wzrokiem
 -Wiem, że mnie zamordujesz za ten spisek i że jego też, ale najpierw go posłuchaj. Proszę.-mówi po czym dość szybko się ulatnia
 -Czy to naprawdę nie mogło poczekać? Chciałabym spędzić ten czas z rodziną, nie z tobą.-rzucasz oschle
 -Sophie.-mówi nieco zakłopotany- Masz prawo mnie nienawidzić. Ja na twoim miejscu pewnie bym czuł to samo. Zdradziłem cię w pewien sposób i czuje się z tym potwornie. Zachowałem się jak gnój czego żałuję najbardziej na świecie. Byłaś ostatnią osobą, którą powinienem tak zranić. Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem. Dałem się kompletnie omamić i zawładnąć. Kompletnie wyłączyło mi się myślenie i czucie. 
 -Temu nie da się zaprzeczyć.-prychasz
 -Po weselu Jasona czułem się fatalnie. Byłem zagubiony i zraniony, nie wiedziałem co zrobić. Wiedziałem, że bycie obok ciebie nie będzie możliwe, tak samo jak życie z dala. Już to przerabiałem i to nie raz.-uśmiecha się nikle- Byłem rozdarty, a ona to po prostu wykorzystała. Ślepo wierzyłem, że będąc z Sarah, zapomnę o tobie i znajdę tą jedyną. I to mnie zgubiło i sprawiło, że zachowywałem się jak kompletny dupek. Wtedy wydawało mi się, że bez ciebie jest mi lepiej, że jestem szczęśliwy. Ale po naszym ostatnim burzliwym spotkaniu wreszcie coś we mnie pękło. Przejrzałem na oczy. Nigdy jej nie kochałem, nawet przez chwilę. To była tylko iluzja. Żałuję, że tak późno. Że musiało cię tak wiele kosztować. Bo nie powinienem uwierzyć kobiecie, która była pazerna tylko na rzeczy materialne. Powinienem uwierzyć kobiecie, którą kocham do szaleństwa od wielu lat i dla której jestem w stanie zrobić absolutnie wszystko. Która jest sensem mojego życia.-patrzy na ciebie- Kocham cię Sophie i proszę, wybacz mi, że się zgubiłem. Tylko z tobą chcę być. Z nikim innym. Teraz wiem, że jesteś jedyną kobietą na którą mogę czekać. Jedyną z którą chcę się zestarzeć.
 -Co jeśli ja tego nie chcę? Przez ostatnie miesiące wiele się zmieniło Thomas.-kręcisz głową- Obawiam się, że zbyt wiele by to pogodzić i po prostu zapomnieć.

~*~
Wiem, że szaleje z częstotliwością dodawania rozdziałów, ale po prostu chcę szybciej skończyć.
Myślę, że raczej nie będziecie narzekać :P
W rozdziale wiele się dzieje, upłynęło też trochę czasu od poprzednich wydarzeń. Końcówka oczywiście taka, jaką "kochacie" najbardziej ;)

Ściskam ♥

10 komentarzy:

  1. On musi walczyć no, nie wierzę by to tak po prostu miało się rozpaść ;((
    Na częstotliwość nie narzekam, wręcz przeciwnie cieszę się, że ktoś ma takiego speeda w dodawaniu :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że Sophie jest zraniona, ale mam nadzieję, że wybaczy Thomasowi. Bo obawiam się, że jeśli tego nie zrobi, to później będzie tego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby Thomas jednak odnalazł swój mózg? :D No cóż, lepiej późno niż wcale :P
    Złość i rozżalenie Sophie są jak najbardziej uzasadnione, bo Thomasowi zaskakująco łatwo przyszło odejście w ramiona blondyny (oczywiście rozumiem, że uświadomił sobie, iż jego cierpliwość może nigdy nie zostać nagrodzona, ale rozprawianie o tym, jak szczęśliwy jest z tamtą dziewczyną było dość nietaktowne), jednak z drugiej strony nasza bohaterka powinna mieć na uwadze, że Jaeschke czekał na nią znacznie dłużej, będąc przy tym - nie oszukujmy się - wodzony za nos i naprzemiennie obdarzany i pozbawiany nadziei na wspólną przyszłość. "Modliszka" pojawiła się w jego życiu w dość newralgicznym momencie - niedługo po tym, gdy spędził z Sophie noc, jego nadzieje po raz kolejny zostały rozbudzone, ale znów okazało się, że jest zmuszony "obejść się smakiem". Być może przyjmujący desperacko chciał udowodnić samemu sobie, że jego przyjaciółka nie jest jedyną osobą, która może dać mu szczęście. Co z tego wszystkiego wynika? Że wina leży pośrodku, a ta dwójka nadal ma szansę na szczęście. Pytanie tylko, czy Sophie zdoła schować dumę do kieszeni, a Thomas nie zapomniał jak bardzo potrafi być wytrwały i konsekwentny w walce o ukochaną.
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam ogromnie. Wiesz za co .
    Wzbudzanie zazdrości to chyba nasza natura. Ale dzięki tej zazdrości ,potrafimy dostrzec co uciekło nam sprzed nosa. Miłości nie da się tak po prostu wymazać . Nie można przestać kochać tylko dlatego,że tego chcemy. Nie można przestać kochać ,tylko dlatego,że tak jest łatwiej.
    Bo to wszystko nie polega na tym ,aby było łatwo. Bo przecież ,aby wejść na szczyt,trzeba pokonać ogromną górkę. I mam nadzieję,że zarówno Thomas jak i Sophie właśnie zdają sobie z tego sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  5. A można wiedzieć, ile jeszcze rozdziałów przewidujesz? :D
    Jej, jak ja już bym chciała śnieg! Ta cisza, skrzypienie śniegu, srebrzyste płatki... przeniosłaś mnie do magicznej krainy Karo, dziękuję :)
    Nie dziwię się reakcji Phi na zachowanie Thomasa, pewnie zachowałabym się bardzo podobnie jeśli nie tak samo. Za to on... eh, może jestem uprzedzona, ale podobne zachowanie u mężczyzn zawiewa mi trochę dziecinadą. Aczkolwiek przeprosił ją, przyznał się do błędu, za to wielki plus. Nie każdy to potrafi.
    Nie wysnuwam wniosków, grzecznie czekam. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem, jak chciałabym, by ta historia się skończyła ;p

    OdpowiedzUsuń